Prezydent Ukrainy Petro Poroszenko kilkakrotnie powtarzał, że znalezienie zabójców Pawła Szeremeta jest „sprawą honoru". W sprawę tę zaangażowano prokuraturę, MSW, Służbę Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU), a nawet wywiad wojskowy. Wszystko na nic. Po dwóch latach od wysadzenia w powietrze samochodu znanego dziennikarza w centrum Kijowa, ukraińscy śledczy nie mają nawet podejrzanych.
Wiadomo jedynie, że sprawcy morderstwa mogą znajdować się na terenie Ukrainy, Białorusi lub Rosji.
Kobieta w kapturze
Parę tygodni po zamachu ukraińska policja ujawniła nagrania z monitoringu. Widać na nich, jak ubrana w dres kobieta zakłada o 2.40 w nocy 20 lipca 2016 r. ładunek wybuchowy pod samochodem, którym rano odjechał do pracy Szeremet. Z nagrań tych wynika, że sprawców było dwóch, gdyż kobiecie przez całą drogę towarzyszy mężczyzna idący drugą stroną ulicy. Twarzy nie widać, ponieważ były zasłonięte kapturami. Na tym śledztwo utknęło na kolejne miesiące, a całą sprawą zajęli się dziennikarze.
Stacja Hromadske TV wspólne z międzynarodową grupą dziennikarzy OCCRP przeprowadziła w ubiegłym roku własne śledztwo i znalazła nagrania z monitoringu, do których nie dotarła prokuratura. Na jednym z nich zauważono samochód, którego pasażerem okazał się były funkcjonariusz SBU Igor Ustimenko. Po ujawnieniu sprawy przez media został przesłuchany i od razu uwolniony. Nie potrafił wytłumaczyć dziennikarzom, co robił tej feralnej nocy przez kilka godzin pod blokiem Szeremeta. Ukraińska policja stwierdziła, że „nie miał nic wspólnego ze sprawą". W październiku ubiegłego roku większość materiałów sprawy została utajniona, a szef MSW Arsen Awakow stwierdził, że śledztwo nie może trwać „w obecności kamer".
Od tamtej pory sprawa nie z ruszyła z miejsca. Wciąż nie wiadomo, kto i ewentualnie na czyje zlecenie zamordował dziennikarza.