Niemcy: Legalna korupcja na styku polityki i biznesu

Czy krajem wciąż rządzi Angela Merkel i jej rząd czy też potężne grupy lobbingowe korumpujące polityków.

Aktualizacja: 05.07.2020 21:51 Publikacja: 05.07.2020 18:47

Niemcy: Legalna korupcja na styku polityki i biznesu

Foto: AFP

– To wszystko bzdury – twierdzi Sigmar Gabriel, do niedawna jeden z czołowych niemieckich polityków, obecnie w zarządzie Deutsche Banku, a w poprzednich latach wicekanclerz w koalicyjnym rządzie Merkel, szef dyplomacji, minister gospodarki oraz przewodniczący SPD.

W ten sposób odpiera zarzuty, jakoby będąc ministrem, miał zapobiec nałożeniu przez urząd antykartelowy potężnej kary finansowej na koncern rzeźniczy Clemensa Tönniesa.

Rzeźnie trafiły właśnie na czołówki gazet, gdy stały się ogniskiem zachorowań na koronawirusa. Kwarantanną objęto 1500 pracowników, a powtórne restrykcje epidemiczne wprowadzono w dwu powiatach.

„Czy obecne gratyfikacje dla pana Gabriela są formą rekompensaty za wcześniejsze usługi?" – pyta na łamach mediów jeden z członków rodziny Tönnies, skłócony z właścicielem koncernu. Wyszło bowiem na jaw, że Sigmar Gabriel do maja tego roku był na liście płac koncernu z Gütersloh z miesięczną pensją 10 tys. euro plus solidne dodatki na podróże.

Zdaniem ekspertów wybuch nowego ogniska epidemii jest wynikiem katastrofalnych warunków pracy oraz zakwaterowania pracowników ściąganych do zakładów Tönniesa z Rumunii, Bułgarii, a także setek z Polski. Pracują na umowach zlecenia, zarabiając do 2 tys. euro miesięcznie. Ludzi ci nierzadko mieszkają w lokalach po kilkanaście osób. W takich warunkach nie sposób o zachowanie higieny, nie mówiąc o dystansie społecznym. Podobnie było w samych zakładach.

W tym kontekście pojawia się właśnie nazwisko Sigmara Gabriela. W listopadzie ubiegłego roku odszedł z polityki i oficjalnie przeszedł do biznesu. Tak czyni w Niemczech wielu polityków, co wywołuje od dawna wątpliwości, czy nie przygotowują sobie oni zawczasu lukratywnych posad, będąc aktywnymi lobbystami przyszłych pracodawców. Nie brak opinii, że tak było z Gerhardem Schröderem. W czasie gdy był szefem rządu, wspierał aktywnie budowę Gazociągu Północnego, by później objąć wysokie stanowisko w konsorcjum budującym gazociąg. Teraz pracuje już dla rosyjskiego koncernu Rosnieft i jak twierdzi magazyn „People with Money", jest obecnie najlepiej na świecie zarabiającym byłym politykiem.

Światło dzienne ujrzała też sprawa Philippa Amthora. Ma 27 lat i jest najmłodszym deputowanym CDU w Bundestagu , któremu przepowiadano wielką karierę. Ma też spore udziały w nowojorskiej firmie Augustus Intelligence i jako członek jej zarządu zabiegał w niemieckim Ministerstwie Gospodarki o wsparcie dla firmy. Zapraszał urzędników na wystawne spotkania do Nowego Jorku czy St. Moritz. „Der Spiegel" twierdzi, że z firmą tą związani są też m.in. były szef kontrwywiadu Hans-Georg Maaßen, były szef wywiadu August Hanning oraz były minister obrony Karl-Theodor zu Guttenberg.

Jak wynika z danych Bundestagu, co czwarty deputowany ma dodatkowe dochody z różnych źródeł. 50 deputowanych otrzymuje pieniądze z racji pełnienia różnych funkcji w firmach. Taka działalność jest całkowicie legalna. W Berlinie działa około 5 tys. lobbystów reprezentujących wszystkie gałęzie biznesu. Na jednego posła Bundestagu przypada więc ośmiu przedstawicieli grup interesów. Przez dwa lata od wyborów w 2017 roku do połowy ubiegłego roku do kieszeni niemieckich posłów wpłynęło co najmniej 16,6 mln euro z racji zajęć poza parlamentem. 6 mln euro dodatkowych wynagrodzeń pochodzi z nieujawnionych źródeł. Przy tym stale rośnie liczba posłów zainteresowanych dodatkowymi pieniędzmi. Najbardziej angażują się w to deputowani FDP, CDU i CSU. W znacznie mniejszym stopniu przedstawiciele Zielonych oraz postkomunistycznej Lewicy. Najczęściej z jednego źródła są to sumy 7–15 tys. euro miesięcznie. Ale źródeł bywa wiele.

– Mamy do czynienia z lobbykracją – twierdzą Markus Balser oraz Uwe Ritzer, autorzy książki „Jak przemysł kupuje wpływy, większość i ustawy". Zwracają w niej uwagę na coraz częstsze zjawisko angażowania kancelarii adwokackich w lobbing oraz tworzenie niby niezależnych think tanków.

– To wszystko bzdury – twierdzi Sigmar Gabriel, do niedawna jeden z czołowych niemieckich polityków, obecnie w zarządzie Deutsche Banku, a w poprzednich latach wicekanclerz w koalicyjnym rządzie Merkel, szef dyplomacji, minister gospodarki oraz przewodniczący SPD.

W ten sposób odpiera zarzuty, jakoby będąc ministrem, miał zapobiec nałożeniu przez urząd antykartelowy potężnej kary finansowej na koncern rzeźniczy Clemensa Tönniesa.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Spór o kasę. Kancelaria Sejmu domaga się podwyżek
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Polityka
Warszawa stolicą odsieczy dla Ukrainy. Europa się zmobilizowała
Polityka
Młodzi samorządowcy z szansami na nowe otwarcie
Polityka
Sondaż: Polacy nie wierzą, że Andrzej Duda może zostać liderem prawicy w Polsce?
Polityka
Nowy prezydent Krakowa będzie rządził gorzej bez Łukasza Gibały?