Sprawa wypadku premier Szydło nadal tajna

Sąd w Oświęcimiu odmówił „Rzeczpospolitej" poznania akt śledztwa w sprawie wypadku premier Szydło.

Aktualizacja: 26.04.2018 06:23 Publikacja: 25.04.2018 19:25

Rządowe auto z Beatą Szydło rozbiło się 10 lutego 2017 r.

Rządowe auto z Beatą Szydło rozbiło się 10 lutego 2017 r.

Foto: Polska Press, Grzegorz Sulkowski

Ekspertyzy biegłych dotyczące rekonstrukcji wypadku rządowej limuzyny, w którym ucierpiała ówczesna premier Beata Szydło i dwóch funkcjonariuszy BOR, i inne zgromadzone dowody nadal są okryte tajemnicą i poza zasięgiem opinii publicznej. Chociaż śledztwo blisko dwa miesiące temu zostało zamknięte, sąd nie zgadza się, by dziennikarze zobaczyli, co jest w aktach.

– To niewątpliwie ogranicza mediom prawo do informacji, i uniemożliwia im wyrobienie sobie oceny – uważa prof. Zbigniew Ćwiąkalski, były minister sprawiedliwości.

Dozowanie wiedzy

Pod koniec lutego Prokuratura Okręgowa w Krakowie zakończyła śledztwo w sprawie wypadku kolumny BOR w Oświęcimiu w lutym 2017 r.

Śledczy uważają, że winny jest 22-letni Sebastian K. – kierowca seicento, który skręcał z głównej drogi i nie zauważył wyprzedzającego go na skrzyżowaniu rządowego audi. Prokuratura nie skierowała jednak do sądu aktu oskarżenia przeciwko kierowcy fiata, ale wniosek o warunkowe umorzenie postępowania. Sebastian K. nie godzi się na to i chce procesu.

Sprawa wywołuje nadal kontrowersje: prokuratura nie ustaliła m.in., czy audi miało włączoną sygnalizację dźwiękową – a od tego zależy, czy był to pojazd uprzywilejowany. Nigdy nie poinformowała, co wynika z opinii biegłych i ustaleń śledztwa, zasłaniając się jego „dobrem".

„Rzeczpospolita" wystąpiła więc do sądu w Oświęcimiu o wgląd w akta zakończonego postępowania, powołując się na ustawę o dostępie do informacji publicznej.

Wiceprezes sądu Anita Szczerbowska-Pradid udzieliła zgody na udostępnienie nam jedynie wniosku prokuratury o warunkowe umorzenie sprawy. Postanowiła „w pozostałym zakresie wniosku nie uwzględnić".

„Dostęp do akt sprawy nie stanowi realizacji prawa do informacji publicznej. Akta sprawy sądowej są zbiorem dokumentów o różnym charakterze, a więc takich, które są informacją publiczną (lub jedynie zawierają informację publiczną) jak i dokumentów, które nią nie są" – twierdzi w odpowiedzi Elżbieta Witkowska, prezes Sądu Rejonowego w Oświęcimiu.

Złożyliśmy kolejny wniosek, określając materiały, które podlegają informacji publicznej – wszystkie ekspertyzy i opinie biegłych wytworzone na potrzeby śledztwa, w tym o rekonstrukcji wypadku autorstwa Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie, i kolejną – sporządzoną przez Centralne Laboratorium Kryminalistyczne Policji, oraz materiały z Niemiec (dot. rejestratorów audi).

Tym razem referent sprawy odpowiedział nam, że zgodnie z decyzją wiceprezesa sądu możemy się zapoznać wyłącznie z wnioskiem prokuratury.

Dlaczego wiceprezes ogranicza dostęp do materiałów zakończonego już śledztwa?

– Najpierw sąd powinien ocenić materiał dowodowy – tłumaczy już w telefonicznej rozmowie prezes Elżbieta Witkowska. Skąd więc zgoda na wgląd do wniosku prokuratury o umorzenie sprawy przeciwko kierowcy seicento?

– To materiał wytworzony przez prokuraturę, już zamknięty – dodaje prezes.

Eksperci krytykują stanowisko sądu.

Znaki zapytania

– Jeżeli sąd nie udostępnia materiałów, to powinien w sposób wyczerpujący uzasadnić dlaczego. Odmowa udostępnienia informacji publicznej powinna nastąpić w drodze decyzji administracyjnej, która podlega zaskarżeniu – uważa Wojciech Klicki z Fundacji Panoptykon.

Prof. Zbigniew Ćwiąkalski jest zdania, że gotowość udostępnienia tylko prokuratorskiego wniosku o umorzenie, a opinii dotyczących wypadku już nie – budzi wątpliwości. – Wygląda na to, że próbuje się lansować tylko wersję prokuratury, nie dając dziennikarzom możliwości skonfrontowania jej z wersją obrony i innymi dowodami – mówi prof. Ćwiąkalski. – To zamyka możliwość wyrobienia sobie własnego zdania – dodaje.

To tym ważniejsze, że wcale nie ma gwarancji, że proces Sebastiana K. będzie jawny.

– Zdecyduje o tym sędzia referent – mówi nam prezes Elżbieta Witkowska. Wokandy jeszcze nie wyznaczono.

Przejrzystość i jawność są w w tej głośnej sprawie wyjątkowo ważne. W prostym, jak się wydaje, wypadku jest długa lista niewiadomych – z jaką prędkością jechały auta BOR, czy kolumna miała włączone sygnały dźwiękowe czy tylko świetlne (tylko mając oba, była uprzywilejowana). Zeznania funkcjonariuszy BOR i postronnych świadków różnią się.

W tle jest też inny bulwersujący fakt – trójka prokuratorów, która badała wypadek byłej szefowej rządu Beaty Szydło, dwa dni przed finałem śledztwa odmówiła jego zakończenia i obarczenia winą tylko Sebastiana K., czego domagał się ich szef prokurator Rafał Babiński. Chcieli też zbadać, czy funkcjonariusze BOR zgodnie z prawdą zeznawali o włączonych sygnałach dźwiękowych.

Ekspertyzy biegłych dotyczące rekonstrukcji wypadku rządowej limuzyny, w którym ucierpiała ówczesna premier Beata Szydło i dwóch funkcjonariuszy BOR, i inne zgromadzone dowody nadal są okryte tajemnicą i poza zasięgiem opinii publicznej. Chociaż śledztwo blisko dwa miesiące temu zostało zamknięte, sąd nie zgadza się, by dziennikarze zobaczyli, co jest w aktach.

– To niewątpliwie ogranicza mediom prawo do informacji, i uniemożliwia im wyrobienie sobie oceny – uważa prof. Zbigniew Ćwiąkalski, były minister sprawiedliwości.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Wrócą inspekcje w placówkach dyplomatycznych. To skutek afery wizowej
Polityka
Sondaż: Kto wygra wybory do PE? Polacy wskazują zdecydowanego faworyta
Polityka
Adam Struzik: Czuję się odpowiedzialny za Mazowsze. Nie jestem zmęczony
Polityka
Wybory samorządowe 2024: Koniec kampanii po ostrej walce w miastach
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Polityka
Mariusz Kamiński z zarzutami, Michał Szczerba wzburzony