Matteo Salvini zaprosił w poniedziałek do swojego rodzinnego Mediolanu liderów partii europejskiej prawicy. Nie było to jednak wydarzenie spektakularne, bo najbardziej znaczących polityków sił populistycznych czy eurosceptycznych zabrakło.
Nie przyjechała Marine Le Pen, przywódczyni francuskiego Zjednoczenia Narodowego, wymawiając się brakiem czasu z powodu kampanii wyborczej. Nie było też ani Viktora Orbána, szefa węgierskiego Fideszu, ani Jarosława Kaczyńskiego, lidera PiS. – Nie da się zrobić konferencji prasowej w 15 osób – tłumaczył włoski premier i lider Ligi pytany przez dziennikarzy o krótką listę gości na imprezie w Mediolanie. I zapewniał, że reprezentuje całą Europę na rzecz Narodów i Wolności, czyli istniejącą już obecnie w Parlamencie Europejskim frakcję eurosceptyków. Poza Ligą należą tam m.in. właśnie Zjednoczenie Narodowe oraz austriacka Partia Wolności.
Charakterystyczna jest nieobecność Fideszu i PiS. Orbán, mimo że jego partia została zawieszona w prawach członka Europejskiej Partii Ludowej (są tam też PO i PSL), nie zamierza się obrażać na chadeków. Wie, że pozostaną oni największą, a więc i najbardziej wpływową grupą w PE, co do tej pory dawało mu bardziej ulgowe traktowanie niż np. PiS.
Z kolei rządząca w Polsce partia, mimo że jej działacze ciepło się wypowiadają na temat Salviniego, a jej lider Jarosław Kaczyński spotykał się w Warszawie z włoskim wicepremierem, woli pozostawić sobie pole manewru i nie podejmować pochopnych decyzji. Tym bardziej że prawdopodobnie po wyborach znajdą się w komfortowej sytuacji i ich europejska rodzina polityczna przetrwa.
Wszystko dzięki coraz bardziej realnemu opóźnieniu brexitu (decyzja zapadnie na szczycie UE w środę), które wiąże się z koniecznością przeprowadzenia wyborów do PE pod koniec maja również w Wielkiej Brytanii. A skoro tak, to wśród eurodeputowanych znów znajdą się brytyjscy torysi, obecnie najsilniejszy – obok PiS – komponent Europejskich Konserwatystów i Reformatorów. – Nie jesteśmy na musiku – powiedział „Rzeczpospolitej" Ryszard Czarnecki. – Wybory w maju, pierwsza sesja w lipcu, nie musimy się spieszyć. Mamy dobrą sytuację. Nasza grupa polityczna EKR nie tylko przetrwa, ale także prawdopodobnie ulegnie wzmocnieniu. Zostaną torysi, już decyzję o dołączeniu do EKR podjęło czterech eurodeputowanych Forza Italia – mówi Czarnecki.