Po przeliczeniu 99 proc. głosów Centralna Komisja Wyborcza w Kijowie podała, że w pierwszej turze wyborów prezydenckich zwycięstwo odniósł artysta kabaretowy Wołodymyr Zełenski (30,2 proc.). Drugi jest prezydent Petro Poroszenko (15,9 proc.). Obaj zmierzą się w drugiej turze (21 kwietnia).
Wyścig opuszcza była premier Julia Tymoszenko, która zdobyła 13,4 proc. głosów. Przegraną się nie czuje i już teraz zaczyna mobilizować wszystkie siły przed jesiennymi wyborami parlamentarnymi.
Byle nie Poroszenko
We wtorek „pomarańczowa księżniczka" zwołała konferencję prasową, podczas której nie zostawiła na urzędującym prezydencie suchej nitki.
– Stary, zgniły, skorumpowany i oligarchiczny system na razie pozostał – rozpoczęła 30-minutowe przemówienie. – Po rewolucji godności władzę w kraju objął prezydent, który przekształcił Ukrainę w działającą w szarej strefie korporację, gdzie nielegalnie zarabia się na wszystkim. Korupcja stała się częścią polityki państwowej prezydenta – mówiła.
Stwierdziła, że Poroszenko „sfałszował swój wynik i wdarł się do drugiej tury". – Nie powinno go tam być – grzmiała. Zasugerowała, że to za sprawą prezydenta na karcie do głosowania znalazło się aż 39 nazwisk, które miały „rozproszyć głosy patriotycznych i proeuropejskich kandydatów". Wspomniała też o niejakim Juriju Tymoszence, który w wyborach zdobył nawet 0,6 proc. głosów. Szefowa Batkiwszczyny oskarżyła prezydenta o kupowanie głosów i wykorzystywanie podczas kampanii „zasobów administracyjnych".