Zygmunt Berdychowski: Budować kapitał społeczny oparty na tradycji

O Sądecczyźnie opowiada Zygmunt Berdychowski, założyciel Fundacji Instytut Studiów Wschodnich, przewodniczący Rady Programowej Forum Ekonomicznego w Krynicy.

Publikacja: 18.02.2019 20:47

Stworzenie na Sądecczyźnie jednostki wojskowej leży w interesie całego subregionu Zygmunt Berdychows

Stworzenie na Sądecczyźnie jednostki wojskowej leży w interesie całego subregionu Zygmunt Berdychowski Forum Ekonomiczne w Krynicy

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

Co roku znajduje się pan w centrum uwagi dzięki Forum Ekonomicznemu w Krynicy. Ale każdego dnia angażuje się pan w nie mniej ważne inicjatywy na Sądecczyźnie.

Oddzielam dwie sfery aktywności. Tę, która stanowi esencję codziennej pracy, od sfery działalności społecznej, którą prowadzę razem ze współpracownikami na Sądecczyźnie i w Małopolsce. Mam potrzebę uczestniczenia w sprawach regionu, w którym się urodziłem i który mnie wychował. To dlatego właśnie współtworzyłem Fundację Sądecką, Społeczno-Kulturalne Towarzystwo Sądeczanin, Stowarzyszenie Sołtysów Ziemi Sądeckiej czy Kasy Wzajemnej Pomocy. Zaangażowanie w pomoc lokalnej społeczności traktuję zatem jako swoistą spłatę długu.

No właśnie, za kilka dni, 24 lutego podczas gali przyznania tytułu Sądeczanina Roku będzie ku temu okazja. Wtedy właśnie odbędzie się oficjalne podsumowanie akcji zbierania podpisów poparcia pod inicjatywą przywrócenia na Sądecczyźnie jednostki wojskowej. W obie idee jest pan mocno zaangażowany. Zebrano około 30 tysięcy podpisów pod inicjatywą. Zapytam przewrotnie - po co to panu?

Ludziom, którzy kochają swoją małą ojczyznę, którzy żyją jej historią, takiego pytania się nie zadaje, ale z tym moim wspieraniem Sądecczyzny jest trochę jak z przebiegnięciem maratonu. Każdy kto mnie zna, wie, że jestem długodystansowcem... Żeby „zrobić" te 42 km, potrzeba wcześniejszego treningu, każdego dnia. Moje zaangażowanie w sprawy regionu trwa już od 1991 roku. Mam satysfakcję, że udało się do tych działań przekonać wiele osób, bo na przykład w ubiegłym roku ponad 1300 młodych ludzi oraz kilkudziesięciu „szalonych emerytów" prowadziło w placówkach handlowych zbiórkę żywności przez ponad dwa tygodnie. Dzięki organizowanej po raz 23. akcji charytatywnej Serce – Sercu zebraliśmy prawie 25 ton żywności. To wszystko przełożyło się na bardzo konkretną pomoc – 1555 paczek rozdanych potrzebującym w okresie przedświątecznym... I to bez pieniędzy. Wszystko dzięki wolontariatowi.

Ale pieniędzmi obraca działający od 1992 r. Fundusz Stypendialny im. Braci Potoczków. Od początku działania udzielono wsparcia 4843 uczniom i studentom, przyznając stypendia o wartości ponad 4 mln zł. Biznes pomaga zdolnej młodzieży?

Moim zdaniem wciąż niewystarczająco. Fundacja Sądecka nieprzerwanie pomaga im od początku lat 90., a ja osobiście nie słyszałem o drugim takim lokalnie działającym funduszu stypendialnym, który na przestrzeni ostatnich 30 lat ani razu nie zawiesił swojej działalności. Nikt nam tych pieniędzy nie daje, wszystko musimy sobie wypracować sami. Dzięki wsparciu, młodzież z naszego regionu może ruszyć w Polskę i w świat ze swoja wiedzą, umiejętnościami, przywiązaniem do regionu, z głęboką świadomością swojego zakorzenienia i jednocześnie bez kompleksów wobec kolegów z innych krajów.

Współtworzone przez pana Społeczno-Kulturalne Towarzystwo „Sądeczanin" jest organizatorem konkursu historycznego „Mój region – moja duma, moje miasto- moja duma". Począwszy od pierwszej edycji, która została przeprowadzona w 2013 r., w konkursie wzięło udział 1643 uczestników.

To ważne, żeby znać historię miejsca, z którego się pochodzi, bo dzięki temu po prostu dowiadujemy się więcej o sobie samych, o tym, co nas ukształtowało. Poza tym nie ulega wątpliwości, że Sądeczanie mają w sobie głębokie poczucie dumy i chętnie przyznają się do swoich korzeni. Nie bez znaczenia jest również i to, że na stypendia dla laureatów tego konkursu w sumie przeznaczyliśmy 90 tys. zł i bodaj jako jedyna instytucja organizująca konkurs historyczny dostrzegamy także i to, że za sukcesem ucznia musi stać praca nauczyciela. W związku z tym na honoraria dla tych najbardziej zdeterminowanych wyasygnowaliśmy kwotę ok. 100 tys. zł.

Czy pana zdaniem możemy mówić o swoistym renesansie „ludowości", odwoływania się do folkloru?

Na pewno tak, i to już od dobrych paru lat. Sztuka jest bardzo skutecznym ambasadorem kraju czy regionu. Niewiele osób ma świadomość, że około 40 proc. polskich zespołów folklorystycznych działa na Podhalu i na Sądecczyźnie. W samej gminie, z której ja pochodzę, jest sześć zespołów folklorystycznych, z których każdy liczy ok. 100 osób. To trudne do wyobrażenia patrząc z perspektywy Warszawy, ale niezwykle istotne. Sądecczyzna jest pod tym względem polskim fenomenem.

Czy pana zdaniem możemy mówić o swoistym renesansie „ludowości", odwoływania się do folkloru?

Na pewno tak, i to już od dobrych paru lat. Sztuka jest bardzo skutecznym ambasadorem kraju czy regionu. Niewiele osób ma świadomość, że około 40 proc. polskich zespołów folklorystycznych działa na Podhalu i na Sądecczyźnie. W samej gminie, z której ja pochodzę, jest sześć zespołów folklorystycznych, z których każdy liczy ok. 100 osób. To trudne do wyobrażenia patrząc z perspektywy Warszawy, ale niezwykle istotne. Sądecczyzna jest pod tym względem polskim fenomenem.

Sądecczyzna potrzebuje swojego ambasadora, rzecznika?

Potrzebuje, ale moim zdaniem niekoniecznie w tym najprościej pojmowanym znaczeniu, na przykład politycznym. To, co my robimy, to próba budowy kapitału społecznego w oparciu o tradycję i oddolną aktywność społeczną.

Wróćmy do akcji zbierania podpisów za przywróceniem jednostki wojskowej.

Walny Zjazd Delegatów Społeczno-Kulturalnego Towarzystwa Sądeczanin przyjął uchwałę o podjęciu działań w celu przywrócenia na Sądecczyźnie jednostki nawiązującej do tradycji 1 Pułku Strzelców Podhalańskich, jednostki przez wiele lat związanej z Nowym Sączem. Zebraliśmy, o czym pan już wcześniej wspomniał, około 30 tys. podpisów. To jest kolejny dowód na to, że są idee, które mocno jednoczą mieszkańców „małych ojczyzn" i warto tego porozumienia szukać.

Są szanse przywrócenia pułku?

Wierzę, że duże i dlatego właśnie powołaliśmy Komitet Honorowy, w skład którego wchodzą między innymi politycy, przedstawiciele władz województwa małopolskiego, miasta Nowy Sącz, samorządów, służb mundurowych, szkół i duchowieństwa. 28 stycznia ubiegłego roku w Marcinkowicach został podpisany apel poparcia dla tej inicjatywy. Ja, jako członek komitetu honorowego, ale myślę, że również olbrzymia większość mieszkańców Sądecczyzny, jesteśmy przekonani, że leży to w interesie całego subregionu. Obserwując życie publiczne, aż trudno sobie wyobrazić, że nie ma w tych działaniach nawet śladu sporu politycznego, który tak bardzo dzieli dziś Polaków.

Największe problemy, przed jakimi stoi Sądecczyzna?

Wykluczenie komunikacyjne. Nowy Sącz w roku 1914 był miastem większym od Rzeszowa o ponad 1,5 tys. mieszkańców. Tymczasem dzisiaj Rzeszów ma 180 tysięcy mieszkańców, a Nowy Sącz ok. 80 tysięcy. Rzeszów jest miastem tętniącym życiem studenckim, o rosnących aspiracjach przemysłowych, a w Nowym Sączu musimy się cieszyć z sukcesu kilku prywatnych przedsiębiorców. To, co jest powodem zapaści, to infrastruktura komunikacyjna. Chcemy tylko tyle i aż tyle, bo z resztą sami sobie poradzimy. Dzisiaj oczekujemy od polityków, aby wreszcie rozwiązali ten problem. Dlatego też tak potrzebne jest zinstytucjonalizowanie się „lobby sądeckiego", inaczej nie obudzi się świadomego myślenia lokalnego. To, co dzisiaj udało się zrobić, wynika moim zdaniem w większości z pewnego działania akcyjnego, realizowanego często pod wpływem doraźnych impulsów, może emocji, a nie ze świadomego zespołowego działania, które wzmacniałoby te odruchy.

Jak by pan dzisiaj zdefiniował największe braki na drodze do ostatecznego sukcesu?

Brakuje instytucji. Stąd zjazdy Sądeczan, nagroda dla najlepszego samorządu, gala, podczas której przyznawany jest tytuł Sądeczanina Roku. To jest konkretna odpowiedź na zapotrzebowanie. Nazwijmy to aktywnością obywatelską. A politycy muszą pamiętać, że w ich interesie leży wspieranie regionu i budowanie instytucji mogących lobbować na rzecz ich własnych małych ojczyzn.

—rozmawiał Jacek Nizinkiewicz

Co roku znajduje się pan w centrum uwagi dzięki Forum Ekonomicznemu w Krynicy. Ale każdego dnia angażuje się pan w nie mniej ważne inicjatywy na Sądecczyźnie.

Oddzielam dwie sfery aktywności. Tę, która stanowi esencję codziennej pracy, od sfery działalności społecznej, którą prowadzę razem ze współpracownikami na Sądecczyźnie i w Małopolsce. Mam potrzebę uczestniczenia w sprawach regionu, w którym się urodziłem i który mnie wychował. To dlatego właśnie współtworzyłem Fundację Sądecką, Społeczno-Kulturalne Towarzystwo Sądeczanin, Stowarzyszenie Sołtysów Ziemi Sądeckiej czy Kasy Wzajemnej Pomocy. Zaangażowanie w pomoc lokalnej społeczności traktuję zatem jako swoistą spłatę długu.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Wybory samorządowe 2024: Gdzie odbędzie się II tura? Kraków, Poznań i Wrocław znów będą głosować
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Polityka
Koniec epoki Leszka Millera. Nie znajdzie się na listach do europarlamentu
Polityka
Polexit. Bryłka: Zagłosowałabym za wyjściem Polski z UE
Polityka
"To nie jest prawda". Bosak odpowiada na zarzut ambasadora Izraela
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Polityka
Wybory samorządowe 2024. Kto wygra w Krakowie? Nowy sondaż wskazuje na rolę wyborców PiS