Sikorski, odnosząc się do słów prof. Małgorzaty Gersdorf, I prezes SN, która została na mocy przyjętej przez PiS ustawy o SN przeniesiona w stan spoczynku, mimo iż konstytucja mówi o sześcioletniej kadencji pierwszego prezesa Sądu Najwyższego (w przypadku prof. Gersdorf upływa w 2020 roku) stwierdził, że sędzia "powinna przykuć się do kaloryfera", czyli odmówić opuszczenia swojego gabinetu po wyłonieniu jej następcy przez obecną KRS i prezydenta (sędzia Gersdorf powiedziała, że tego nie zrobi).

- (Sędzia Gersdorf) Powinna swoim zachowaniem, swoją nieugiętością, dać świadectwo temu, że mamy do czynienia z zamachem stanu - stwierdził Sikorski. Dodał, że "użycie przemocy wobec Gersdorf byłoby namacalnym dowodem" iż dochodzi do zamachu stanu.

Były marszałek Sejmu ubolewał też nad tym, że - w związku z działaniami PiS - Polska "jest wymieniana przez czołowych polityków europejskich w jednym rzędzie" z Recepem Tayyipem Erdoganem i Władimirem Putinem. Dodał, że Europa "przygotowuje się do tego, by wstawić w budżecie europejskim bezpieczniki" w związku ze sposobem sprawowania władzy przez PiS - co sugerowałoby uzależnienie wypłaty części środków europejskich od przestrzegania praworządności przez kraje członkowskie.

Komentując spoliczkowanie działaczki Obywateli RP przez pełnomocniczkę wojewody dolnośląskiego ds. obchodów stulecia odzyskania przez Polskę niepodległości (kobieta spoliczkowała aktywistkę za to, że w czasie uroczystości skandowała ona "Konstytucja"), Sikorski stwierdził, że "fanatyczni zwolennicy władzy są gotowi na przemoc i puszczają im nerwy". Wyraził jednocześnie niepokój tym, że obecni na miejscu przedstawiciele służb porządkowych nie zareagowali na to co się stało.

- Bycie w obozie władzy zaczyna być rękojmią bezkarności. Bardzo niebezpieczny proces - ostrzegł.