Podobnych obietnic i deklaracji było w trakcie rozmów z mieszkańcami Warszawy wiele. Od zamknięcia Radiowa po ograniczenie samowolności deweloperów, Jaki w trakcie kilkudziesięciu rozmów z mieszkańcami warszawskich osiedli mówił o tematach, które pojawiły się już wielokrotnie.

Nowością dla kandydata Zjednoczonej Prawic był format. Sztab Jakiego planuje 100 rozmów i spotkań w tej formule przez najbliższe dni. Seria popołudniowych rozmów z mieszkańcami ma być kontrastem dla akcji Rafała Trzaskowskiego sprzed dwóch tygodni "18 dzielnic w 18 godzin". I pokazać kandydata słuchającego zwykłych ludzi w terenach głównie poza centrum, na osiedlach i blokowiskach, przystankach komunikacji miejskiej i ławeczkach przed blokiem. - Dziś Trzaskowski zwinął swoją ławeczkę. To symboliczne. A my cały czas jesteśmy z ludźmi, rozmawiamy z nimi - mówi rp.pl jeden ze sztabowców.  To ma nadać kampanii Jakiego nowej dynamiki aż do formalnego ogłoszenia wyborów przez premiera Mateusza Morawieckiego.

Przesłanie jest proste. - Ruszamy. Warszawa to nie tylko wieżowce. Będziemy przekonywać mieszkańców, by głosowali i wybrali uczciwą Warszawą, taką w której nie rządzi mafia reprywatyzacyjna, deweloperzy i różne grupy interesów - powiedział Jaki ok 17.00 przy bloku na warszawskich Bielanach. Towarzyszyli mu sztabowcy i kilkunastu dziennikarzy. Po krótkiej konferencji Jaki wziął (razem z jednym z towarzyszących mu sztabowców) skrzynkę z jabłkami i poszedł na pobliski bazar. Przy każdej rozmowie Jaki oferował mieszkańcom jabłka. Zwykle z pozytywną odpowiedzią. - Niech Pan wygra. Trzymamy kciuki - mówiła mu kobieta, która wcześniej opowiadała o swoich problemach z wykupem mieszkania. Celem w poniedziałek było m.in. pokazanie, że kandydat Zjednoczonej Prawicy swobodnie czuje się wśród ludzi i potrafi słuchać ich problemów. W północno-wschodniej Warszawie wiele skarg dotyczyło wysypiska Radiowo. Jaki deklarował, że je zamknie. Pojawiały się też problemy z miejscami do parkowania czy miejscami w żłobkach. Jabłka skutecznie "przełamywały lody" w większości sytuacji.

Jaki rozdawał jabłka i rozmawiał z mieszkańcami również w tramwaju i metrze. Trasa była wcześniej znana, dlatego na niektórych przystankach na Jakiego czekali zwolennicy. Na jednym z nich odśpiewali nawet kandydatowi Zjednoczonej Prawicy "sto lat". Nie zawsze oczywiście było tak przyjemnie. - Nie chcemy tu Opola - rzucił jeden z przechodniów na widok Jakiego. Inny wdał się w dyskusję z kandydatem o konsekwencjach Lex Szyszko. Mężczyzna stwierdził, że Jaki poparł ustawę Lex Szyszko. - To HGW wycięła w Warszawie kilkaset tysięcy drzew. PiS tu nie rządzi - odparł błyskawicznie Jaki. Ale jego rozmówca nie dał się przekonać. - To wy daliście narzędzia do wycinki - replikował. Jakiemu towarzyszyli też przedstawiciele opozycji nagrywający wszystkie rozmowy. - To nasi ulubieni KOD-owcy - rzucił na ich widok jeden ze sztabowców. I nie ma wątpliwości, że będą towarzyszyć Jakiemu jeszcze wielokrotnie. Bo  już w tej (pre)-kampanii  wszyscy zdają sobie sprawę ze stawki, jaką dla Zjednoczonej Prawicy i dla Koalicji Obywatelskiej jest prezydentura stolicy.