– Wszystko nam jedno, na kogo głosowaliście wczoraj. Teraz wychodźcie na ulice, bo inaczej jutro nie dożyjecie do emerytury – zwrócił się do wszystkich Aleksiej Nawalny. Opozycjonista zapowiedział, że jego zwolennicy przeprowadzą 1 lipca uliczne akcje w 20 miastach kraju – tam, gdzie nie ma meczów mistrzostw świata.
W miastach-gospodarzach mundialu obowiązuje bowiem dekret prezydencki zakazujący organizowania masowych wystąpień.
W połowie czerwca premier Dmitrij Miedwiediew przedstawił założenia reformy, która polega na podniesieniu wieku emerytalnego: dla kobiet z 55. do 63. roku życia, a dla mężczyzn – z 60. do 65. Jednakże w Rosji istnieje jeszcze kategoria „obywateli, którzy nie wypracowali oficjalnego stażu pracy” (czyli pracują w szarej strefie). W tym przypadku kobiety dostaną emeryturę od 68. roku życia, a mężczyźni od 70.
Jednakże związki zawodowe – które natychmiast zaczęły protestować przeciw rządowemu pomysłowi – podkreślają, że spośród 77 mln osób w wieku produkcyjnym w Rosji składki ubezpieczeniowe płaci tylko 43,5 mln. To znaczy, że pozostali – ponad 33 mln ludzi – pracują w szarej strefie.
Groźba Nawalnego, że „jutro nie dożyjecie emerytury”, również ma potwierdzenie w statystyce. „Według oficjalnych danych Rosstatu (rosyjski odpowiednik GUS – red.) przewidywana długość życia Rosjan w 62 regionach kraju jest mniejsza niż 65 lat, a w trzech – mniejsza niż 60 lat. Jeśli utrzymają się obecne tendencje demograficzne, w całej Rosji do 65. roku nie dożyje 40 proc. mężczyzn i 20 proc. kobiet. Wydłużenie wieku emerytalnego oznacza, że znaczna część Rosjan nie dożyje do emerytury” – napisali związkowcy w internetowej petycji przeciw reformie, którą podpisało już ponad 2,1 mln osób.