- Prof. Gersdorf potwierdziła w 100 procentach w moim przekonaniu, albo nawet w 110 procentach, że nie jest politykiem; że sędzia, prezes Sądu Najwyższego nie jest politykiem. Gdyby to zrobił polityk, to byłby to katastrofalny błąd i właściwie kompromitacja – ocenił Komorowski.
Jego zdaniem nie była to jednak „katastrofa”. - Nie, bo skoro wyjaśniła, że była tam trochę przez pomyłkę, to ja bym powiedział... trochę tak, jak nie zagląda się kobietom do torebki, bo co któraś ma tam po prostu bałagan – powiedział.
Według byłego prezydenta ważniejsze od tłumaczeń Gersdorf, która mówiła, że uroczystość wpisała do kalendarza i "bezrefleksyjnie" na nią poszła, jest to, że przyznała się do błędu. - Widać, że dzisiaj uznała, że przypadkiem stanęła nie po tej dobrej stronie znajdując się w takim momencie w Pałacu Prezydenckim – mówił.
- Oczywiście można sobie drwić, można być złym także na panią prezes, ale nie powinno to przysłonić jednego, że to pan prezydent jest winny tego, co się stało z TK, i że to on zaprzysięgał w tej chwili sędziego dublera, tak jak kiedyś zaprzysięgał po nocy, w ukryciu sędziów TK, wyciągniętych jak króliki z kapelusza przez PiS. Prosiłbym o pewien umiar i pewną powściągliwość – apelował Komorowski.
- Nie może być tak, że dzisiaj pani prezes Sądu Najwyższego, na co zarobiła - w sensie na kąśliwe uwagi - która uznała, że popełniła błąd, raptem ma przysłonić to, że to pan prezydent popsuł, rozwalił, zniszczył niezależność TK – dodał.