- To jest trudny konflikt i niszczący, dzielący naród w dużym stopniu. To widać - przekonywał w RMF FM Morawiecki. Dodał, że emocje w tej sprawie są "podkręcane przez siły polityczne".
Czytaj więcej:
Morawiecki nie zgodził się z tezą forsowaną przez PiS, że w demonstracjach KOD-u biorą udział wyłącznie ludzie, którzy byli beneficjentami rządów PO-PSL. Zaznaczył jednak, że "jest prawdą, że tam jest pewna taka potencja, która miała poparcie - rządowe czy ogólnie biorąc partyjne pewnego establishmentu".
Morawiecki ostrzegł jednocześnie, że takie podgrzewanie emocji jest niebezpieczne. - Tak się zaczynało w Syrii. Wyszli inwalidzi na ulice i teraz mamy samych inwalidów w Syrii - mówił odnosząc się do demonstracji ulicznych organizowanych przez KOD. Zaznaczył, że w przypadku takich demonstracji wystarczy "jakaś prowokacja".
Morawiecki przyznał, że w sporze o TK bliżej mu jest do PiS, bo "gra toczy się o większą stawkę po tamtej stronie, bo tam się gra o zmianę Polski, o reformę Polski", podczas gdy druga strona gra "o zachowanie status quo".
Morawiecki wykluczył jednak sugestię, że ruch Kukiz'15 powinien formalnie przystąpić do koalicji rządzącej. - Ten obóz rządowy, razem z moim synem (wicepremierem Mateuszem Morawieckim - red.), trochę ma za mało szaleństwa. Tak bym powiedział - wyjaśnił.