Tak więc dopiero na pograniczu dwóch królestw, dwóch światów, kwestia walki dobra i zła, najważniejsza kwestia z punktu widzenia ludzkiego życia, ale także dla historii ludzkości, uwidocznić się może najbardziej wyraziście. Kiedy ojciec Suryn chce, aby matka Joanna poszła za nim drogą, którą jej wskaże, a która wyprowadzi ją z ciemności, ona z pogardą rzuca mu całą swoją straszną prawdę: „Dokąd wiedziesz, stary klecho? Chcesz tylko, abym się uspokoiła, opanowała, zszarzała, zmniejszyła się, była dokładnie taka sama jak wszystkie inne mniszki... ty mnie chcesz upodobnić do tysięcy, tysięcy ludzi, jacy błądzą bez celu po świecie! Chcesz mnie widzieć modlącą się z rana, w południe i wieczorem, chcesz, abym jadła fasolę w oleju, codziennie, codziennie. I co mi za to obiecujesz? Zbawienie? Ja nie chcę takiego zbawienia". Matka Joanna pragnie świętości, prawdziwej, absolutnej świętości, przebóstwiającej człowieka świętości, stopienia się ze światłością wiekuistą – a skoro nie jest to możliwe, to woli być już potępiona.
Jakie to ruskie, święto-ruskie, prawosławne rozumowanie, i jakie to jest całkowicie obce łacińskiej duchowości, gdzie każdy może dążyć do świętości i świętym być! W tych słowach zawiera się cały stosunek Rosji do Zachodu. Opanowanie, pokora, dyscyplina, wyciszenie, cierpliwe oczekiwanie, ufność – wszystkie te wartości zachodniego, chrześcijańskiego życia zostają odrzucone z powodu tego jednego, gwałtownego i kompletnie nieosiągalnego marzenia, idei świętości.
Przebóstwienie człowieka
Dla mnie matka Joanna od Aniołów, w końcu jednak córka smoleńskiego kniazia Bielskiego, zapewne o przodkach arcyprawosławnych, w tym odrzuceniu zwykłego, cichego życia, w ekstatycznym pragnieniu świętej wielkości, które prowadzi ją do świadomego oddania się absolutnemu złu, wyraża samą istotę duchowości prawosławia i Rosji. Niektórzy tę istotę nazywać będą dyktatem idei, który później umożliwił wykształcenie się historycznej triady: prawosławie – Rosja – komunizm. W tym dyktacie idea, w tym wypadku świętość, przebóstwienie człowieka, zostaje umiejscowiona tak wysoko, iż musi stać się przyczyną upadku. W prawosławiu pozostaje ideą naczelną, najważniejszym wyznacznikiem, ale jej absolutny charakter, który nie toleruje kompromisów, sprawia, że dla śmiertelnika z krwi i kości staje się w praktyce niedostępna.
Ten dramatyczny rys prawosławia określa w znacznym stopniu rosyjską duchowość, jej rozumienie rzeczywistości oraz przypisywany jej negatywny status. Świętość czy szerzej – idea naczelna (bo przecież mowa tutaj tak samo o prawosławiu, jak i o rosyjskim komunizmie) niszczy sens ludzkiej egzystencji. Aktualna rzeczywistość ludzka nie zawiera żadnej wartości, bo nie ma w niej świętości. Człowiek rozdarty jest między ideą niedostępnej świętości a pozbawioną wszelkiej wartości rzeczywistością dnia codziennego. Dlatego w imię tejże świętości właśnie, idei, człowiek może w tej pozbawionej sensu rzeczywistości do woli się tarzać, kopać innych, kłamać, pluć, złorzeczyć, rwać włosy z głowy, może ją do woli przeklinać i bezcześcić, wpatrując się cały czas w jasny blask świętości, który dobiega do niego z wieczności.
W tym właśnie zawiera się istota różnicy między prawosławną, rosyjską duchowością, którą później żywił się komunizm, a łacińską Europą. I wydaje mi się bardzo interesujące, że Iwaszkiewicz nie tylko podjął się opisania tego problemu w swoim opowiadaniu, ale bardzo się uparł, aby walka między tymi dwoma światami, między zbawieniem a potępieniem, dobrem i złem rozegrała się akurat na ziemi smoleńskiej.
Pamiętajmy, że w końcu jezuita, łacinnik, ojciec Suryn został powalony przez smoleńskie demony i stracił swoją duszę. I Polacy nigdy nie zdołali przemienić Wschodu, chociaż ta myśl ciągle chodziła im po głowie i pobudzała do najśmielszych czynów. Za to Wschód przemieniał ich życie bardzo często, czasami też bardzo ciężko, aż w pewnym momencie postanowił im pokazać, że może ich po prostu zabić.