Jak obrzydzić ludziom Kościół katolicki? A choćby przedstawiając go jako bezduszną instytucję. Wyobraźmy sobie, że na jej czele stoi tyran o skłonnościach psychopatycznych. Próbuje podporządkować sobie gromadę wyrachowanych graczy w sutannach, którzy traktują wiarę w Boga wyłącznie jako narzędzie sprawowania władzy nad wiernymi.
Nietrudno taką właśnie wizję Kościoła wypatrzyć w „Młodym papieżu" Paola Sorrentino. Jeśli oddaje ona pełnię prawdy o tym serialu, to postawa tytułowego bohatera powinna odstręczać każdego widza – niezależnie od tego, jaki ma światopogląd.
Pobożne mohery znad Wisły mogą być zbulwersowane tym, że Pius XIII pali papierosy – przy czym świadomie łamie wprowadzony przez św. Jana Pawła II („naszego" papieża Polaka, do czego to podobne?!) zakaz palenia w watykańskich apartamentach. Poza tym obcesowo traktuje bliźnich – na przykład w jednej ze scen upokarza poczciwą starszą zakonnicę: ta chce mu okazać ciepło, a on jej stanowczo oznajmia, że przyjazne relacje są niewłaściwe, czym doprowadza ją do płaczu.
Filmowy papież jest też za pan brat ze zjawiskami, które w niejednym Polaku katoliku wywołują co najmniej nieufność. Jak na kogoś zakorzenionego w kontrkulturze przystało, inspiruje się prozą Jerome'a Salingera i muzyką zespołu Daft Punk.
To jeszcze nic. Pius XIII czyni coś niewyobrażalnie koszmarnego – udaje mu się wymusić na watykańskim spowiedniku ujawnienie grzechów, o których ten słyszy w konfesjonale od wysokich rangą hierarchów kościelnych. W ten sposób poznaje najskrytsze tajemnice osób, które podejrzewa – poniekąd zasadnie – o nielojalność. Tyle że najpilniejsze i konieczne śledztwo nie usprawiedliwia – zwłaszcza z perspektywy doktryny Kościoła – takich niegodziwych metod.