Popularna anegdota mówi o Józefie Piłsudskim, który w listopadowych dniach 1918 r. „wysiadł z czerwonego tramwaju na przystanku »Niepodległość«". Stwierdzenie to, którego autorem był faktycznie Adolf Nowaczyński, odnosi się zapewne do epizodu z 10 listopada 1918 r., pierwszego dnia po powrocie Komendanta do Warszawy, gdy działacze PPS zwołali i poprowadzili na ulicę Moniuszki, gdzie Józef Piłsudski czasowo zamieszkał, wielotysięczną manifestację robotniczą.
Na propozycję, aby Komendant usunął Radę Regencyjną, poszerzył władzę rządu ludowego oraz podjął wręczony mu dawny sztandar OB PPS i „stanął pod tym sztandarem na czele całego polskiego ludu" – Józef Piłsudski odpowiedział: „Nie mogę przyjąć znaku jednej partii, mam obowiązek działać w imieniu całego narodu".
Wypowiedź tę Nowaczyński ubrał w inne słowa, oddające – ale tylko do pewnego stopnia – tę zmianę sytuacji Komendanta: „Towarzysze, jechałem czerwonym tramwajem socjalizmu aż do przystanku »Niepodległość«, ale tam wysiadłem. Wy możecie jechać do stacji końcowej, jeśli potraficie, lecz teraz przejdziemy na »Pan«". Niezależnie od sparafrazowanych słów Józefa Piłsudskiego to, co się wówczas wydarzyło, było z pewnością zerwaniem instytucjonalnych więzi z PPS, ale czy z tradycją i więziami ideowymi można było zerwać tak drastycznie? Czy tak jednoznaczne odżegnanie się od dorobku życia, od ideałów, w których wyrastał, było tak proste, jak wyjście z tramwaju?
Jestem dla całości
To instytucjonalne zerwanie z ruchem socjalistycznym charakteryzowała inna wypowiedź skierowana w połowie stycznia 1919 r. do Władysława Baranowskiego: „Nie jestem tu od lewicy i dla niej, jestem dla całości. [...] Kpię sobie czy rządy ludowe, czy inne w tej chwili, byleby rządy, co przyniosą Polsce co trzeba". Nie oznaczało to bynajmniej rezygnacji przez Komendanta ze spuścizny programowej PPS, wręcz przeciwnie, jego zamiarem było wdrożenie pewnych aspektów programu socjalistycznego, które uznał za konieczne i możliwe do wprowadzenia w Polsce, bez podkreślania ich partyjnej genezy.
Realizację tego programu zapowiadał manifest rządu lubelskiego (z 7 listopada 1918 r.), a jedyna różnica między nim a deklaracją premiera Moraczewskiego (z 21 listopada 1918 r.) sprowadzała się do pominięcia części wstępnej z radykalną, rewolucyjną wręcz frazeologią. „Manifest lubelski przeprowadzał natychmiastowe upaństwowienie donacji, majoratów i lasów, manifest zaś warszawski [rządu Moraczewskiego] zgodnie z zastrzeżeniami Piłsudskiego, o upaństwowieniu majoratów i donacji nie mówił wcale, upaństwowienie lasów [oraz kwestię reformy agrarnej] przekazywał przyszłemu Sejmowi".