Pod koniec 1790 r. sejm, który potomni nazwą później wielkim, grzęźnie w jałowych oracjach, tak uwielbianych przez polską szlachtę. Każda sprawa roztrząsana jest na wszelkie możliwe sposoby, przy aplauzie asystującej obradom publiczności. „Galerie szumią, arbitrzy i politycznie roznamiętnione damy oklaskują patriotów, opozycja ani myśli kapitulować” (Paweł Jasienica, „Rzeczpospolita Obojga Narodów. Dzieje agonii”). Przeciwnicy reform upatrują w rozwlekłych debatach dogodny sposób obstrukcji, ich „gwiazdą” jest poseł kaliski Jan Suchorzewski, który co rusz domaga się głosu, a później swoje płytkie przemyślenia oplata trwającymi po kilka godzin kwiecistymi przemowami. Warszawska ulica trafnie nazywa to „truciem czasu”. Najgorętsze tematy ostatnich miesięcy to sprawy dotyczące funkcjonowania sejmików ziemskich oraz postulaty mieszczan. Te ostatnie czekają na rozpatrzenie od czasu słynnej czarnej procesji – manifestacji przedstawicieli 141 miast królewskich, która odbyła się 2 grudnia 1789 r. To kwestie istotne, ale debaty nad nimi hamują prace jeszcze ważniejsze – nad ustawą reformującą cały ustrój niedomagającego państwa.
Król i „patrioci”
Ignacy Potocki, Hugo Kołłątaj i inni przedstawiciele stronnictwa patriotycznego niecierpliwią się i zaczynają przychylniej spoglądać na propozycje zgłaszane przez króla Stanisława Augusta. Tym bardziej że bez jego zgody i współdziałania niezwykle trudno będzie przeforsować nową ustawę rządową. Hasło „Król z narodem, naród z królem”, od dawna uparcie lansowane przez władcę, w końcu wypełnia się treścią. Król i „patrioci” zaczynają wspólnie, poza sejmem i w tajemnicy, tkać tekst ustawy, jakiej jeszcze w dziejach Rzeczypospolitej nie było. 4 grudnia 1790 r., podczas jednego z takich spotkań, Ignacy Potocki, do tej pory główny obok Kołłątaja projektant reformatorskich ustaw, zrzeka się na rzecz króla kierownictwa przygotowań do zmiany ustroju państwa. Stanisław August Poniatowski działa energicznie i na początku marca 1791 r. przekazuje Potockiemu projekt „Reformy konstytucji”, który sam nazywa „snem” albo „marzeniem dobrego obywatela”. W ubraniu w słowa tego królewskiego marzenia niemały udział ma jego sekretarz, Włoch Scypion Piattoli.
Pokreślone projekty
Reforma konstytucji krąży przez kilka tygodni między Ignacym Potockim, Stanisławem Małachowskim a Hugo Kołłątajem. Każdy z nich nanosi swoje poprawki, modyfikuje pomysły króla. Ostatecznie skreślenia i dopiski tak gęsto pokrywają autograf Aleksandra Linowskiego, któremu król podyktował „Reformy...”, że Małachowski prosi Kołłątaja o przygotowanie nowej wersji. Pierwotny projekt autorstwa Stanisława Augusta Kołłątaj umiejętnie wzbogaca poprawkami Małachowskiego i Potockiego i 25 marca nowe prawa konstytucyjne są gotowe. Dzień wcześniej parlamentarzyści przegłosowują prawo o sejmikach, pozbawiając szlachtę „gołotę”, czyli nieposesjonatów, praw wyborczych. To przygotowanie gruntu przed najważniejszym głosowaniem, które ma zmienić ustrój państwa. Posłowie obozu reform testują w ten sposób swoją siłę, zliczają się wzajemnie, ćwiczą w sejmowych gierkach, szlifują umiejętność kreatywnego politycznego myślenia. Jeszcze lepszym tego przykładem jest sposób uchwalenia prawa o miastach.
Król, a szczególnie Kołłątaj, od dawna snują odważne plany włączenia w rządzenie państwem stanu trzeciego, ale szlachecka brać jest temu niechętna, wciąż odsuwa w czasie jakiekolwiek ustępstwa wobec mieszczan. Reformatorzy doraźnie łagodzą więc zapisy projektu ustawy (mieszczanie na razie do Sejmu nie trafią, ale uzyskają szereg praw i możliwość nobilitacji), a sukces w głosowaniu zapewniają sobie, stosując przemyślny fortel. Do przedłożenia projektu pod głosowanie namawiają… Suchorzewskiego. Ten sejmowy warchoł i krzykacz jest łasy na nagrody i wyróżnienia, a jego mało lotny umysł nie dostrzega pułapki. Król wręcza mu Order Orła Białego, a 18 kwietnia nieco zdezorientowany sejm jednomyślnie uchwala prawo o miastach. Mieszczanie w miastach królewskich otrzymują szereg przywilejów, o których dotychczas mogli jedynie pomarzyć. Od tego momentu warszawska ulica stoi murem za zwolennikami reform.
W czasie kiedy w sejmie toczy się rozgrywka w sprawie miast, na Zamku Królewskim podczas tajnych nocnych spotkań Ustawa Rządowa, jak oficjalnie zaczęto określać rewolucyjny projekt zmian ustrojowych, otrzymuje ostatnie szlify. Król incognito wymyka się ze swoich komnat i bocznymi korytarzami przedostaje do pokoju Piattolego. W wyprawach tych towarzyszy mu jedynie jego dworzanin, głuchoniemy kasztelanic Wilczewski, który oświetla drogę dwiema świecami. U Piattolego czekają na niego wtajemniczeni w sprawę współpracownicy i przedstawiciele stronnictwa patriotycznego. Wspólnie czytają i dogadują każdy paragraf konstytucji. I tak niemal co noc.