Kiedy dwa lata temu Theresa May obejmowała urząd premiera Wielkiej Brytanii, obiecywała, że Partia Konserwatywna zdystansuje się od rosyjskich donatorów i ich pieniędzy. Mimo tych zapowiedzi dziennikarze „Sunday Timesa" ustalili, że w ciągu roku, od kiedy May została szefową rządu, torysi otrzymali od Rosjan kilkaset tysięcy funtów.
Kwestia pieniędzy i niedotrzymanych obietnic pani premier powróciła w związku z próbą zabójstwa byłego oficera rosyjskiego wywiadu Siergieja Skripala. Brytyjskie media szybko ustaliły, że choć May oskarżyła o atak Kreml i wydaliła z kraju 23 rosyjskich dyplomatów, to równolegle jej partia przyjęła kolejne 100 tys. funtów od żony oligarchy związanego niegdyś z Putinem. „Darowizny dla torysów każą zadać pytanie, jak poważnie Theresa May będzie skłonna sprzeciwić się Kremlowi, skoro jej partia jest finansowana przez bliskich sojuszników Moskwy", zastanawiała się wówczas Nia Griffith, parlamentarzystka opozycyjnej Partii Pracy. Inni laburzystowscy politycy głośno domagali się od premier natychmiastowego zwrotu wszystkich funtów otrzymanych od Rosjan.