Bogusław Chrabota: Wybory w USA - Donald Trump czy Hillary Clinton?

Amerykańskie wybory widziane z kompletnie innej perspektywy – żeby być całkiem dokładnym – z zupełnie przeciwnej strony mapy.

Aktualizacja: 05.11.2016 15:14 Publikacja: 03.11.2016 18:10

Bogusław Chrabota: Wybory w USA - Donald Trump czy Hillary Clinton?

Foto: Fotorzepa, Maciej Zieniewicz

„Taipei Times" 31 października publikuje dodatek o głosowaniu za oceanem. Pod zdjęciem rozentuzjazmowanego tłumu karta wyborcza, a na niej nazwiska: Donald Trump przed Hillary Clinton, powyżej Jill Stein i Gary Johnson. Ci ostatni całkiem nieważni Czy ktoś ich zresztą zapamięta? I po co? W tekście opinie ekspertów i szczegółowo opisana procedura wyborcza. Sposób głosowania. Wybór elektorów i tak dalej. Poniżej artykuł pod tytułem, który mówi sam za siebie: „Azjatycko-amerykańscy wyborcy, niegdyś republikanie, stają się demokratami".

Wszystko co dalej – nieistotne. Nawet czytać nie warto, tak mocna jest magia tytułu. Czy ktoś się skusi? Nie wiem. Ale są ważniejsze pytania. Czemu główna anglojęzyczna gazeta maleńkiej wyspy położonej przy odległym brzegu kontynentalnych Chin zadaje sobie trud, by publikować w wielotysięcznym nakładzie taki dodatek? Czyżby redaktorzy zwariowali? A może się nie mylą i kwestia wyborów w odległych o kilkanaście godzin lotu ociężałym żelastwem Boeinga Stanach Zjednoczonych ma fundamentalne znaczenie dla wyspy i jej losów?

Bo Hillary, co do której trudno o dobre emocje, to jednak kontynuacja dotychczasowej polityki. Elementarna przewidywalność. Kilka oczywistych punktów w geopolityce. A Donald? Kto go wie. Co prawda mówi się, że jest limitowany tradycyjnym systemem checks & balances, nie może złamać konstytucji i wiele z tego, co mówi w kampanii to czysta retoryka wyborcza, ale kto może być czegokolwiek pewny? Amerykańska polityka to eksperci i doradcy. Kto za nim stoi? Kogo zatrudni? Kto będzie grał przy nim pierwsze skrzypce? Nie wiadomo.

I w tym sensie amerykańskie wybory mają dla Tajwańczyków podstawowe znaczenie.  Przez swoją nieprzewidywalność są nawet ważniejsze od wyborów w kontynentalnych Chinach. Tam wiadomo, ktokolwiek by nie startował, i tak wygrają komuniści. Dyktatorem jest, był i będzie Xi Jinping, przynajmniej do chwili, kiedy jego kariery nie zmasakruje konkurencyjna klika partyjna, a na to się przynajmniej na razie nie zanosi.

A polityka  amerykańska na Pacyfiku to konkret. Czy Stany nadal będą gwarantem pokoju w tym regionie? Czy ich bazy ustrzegą niezależności zbuntowanej prowincji? I jak długo? Bo przecież tych kilka własnych F-16, kilkanaście kutrów, wszystkich pięciu do kupy uzbrojonych po zęby tajwańskich marines i cała polityka prężenia muskułów wobec Chin to tylko pozory. Xi ledwie dmuchnie i cały ten lokalny porządek rozsypie się jak domek z kart. Potrzebne są gwarancje, a to już amerykańska specjalność. Jakoś nie widać wobec niej alternatywy.

Takie słowa padają na Tajwanie, w cholerę i trochę od kraju nad Wisłą. Tak mówią lokalni eksperci, koledzy dziennikarze. I mimo że życie toczy się tu jak co dzień – tłumy przewalają się uliczkami rozświetlonych reklamami nocnych targowisk, ludzie jedzą, piją, próbują trafić metalowymi rzutkami w wirujące balony, kupują koronkowe majtki z ojczyzny Xi Jinpinga lub ścigają wirtualne pokemony – gdzieś na dnie tego azjatyckiego szaleństwa tkwi elementarny niepokój. Donald czy Hillary? Spokojna przyszłość czy trudne pytania?

A co do tego ma Polska? Paradoksalnie, wszystkie lokalne pytania mają swój sens również nad Wisłą. Też mamy wielkiego sąsiada o imperialnych sentymentach. I też rządzi nim nienasycony autokrata, którego w cuglach trzymają Amerykanie. I też moglibyśmy zatytułować tekst w dodatku słowami „Polsko-amerykańscy wyborcy, niegdyś republikanie, stają się demokratami". Geopolityczne lusterko? A może uniwersalna prawda o współczesnym świecie, który mimo różnych perspektyw jakoś nie chce się zmieniać?

Spokojnie przeglądam „Taipei Times". Za oknem nieco dżdży, ale temperatura jak u nas latem, dwadzieścia kilka stopni. Za to wilgotność zabójcza. Tajwańczycy biegają z parasolami. Na skutery wsiadają w kolorowych pelerynach, przez co wyglądają jak pędzące ulicami bombki choinkowe. W podcieniach betonowych domów tysiące straganów, krzyki sprzedawców. Głośny szept tysięcy rozmów telefonicznych. Typowy hałas i harmider wschodniej Azji. Życie niby jak co dzień.

Niby, bo za chwilę wybory. I wszystko się rozstrzygnie. Jak będzie? Jak dawniej? Czy całkiem po nowemu? Zobaczymy.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

„Taipei Times" 31 października publikuje dodatek o głosowaniu za oceanem. Pod zdjęciem rozentuzjazmowanego tłumu karta wyborcza, a na niej nazwiska: Donald Trump przed Hillary Clinton, powyżej Jill Stein i Gary Johnson. Ci ostatni całkiem nieważni Czy ktoś ich zresztą zapamięta? I po co? W tekście opinie ekspertów i szczegółowo opisana procedura wyborcza. Sposób głosowania. Wybór elektorów i tak dalej. Poniżej artykuł pod tytułem, który mówi sam za siebie: „Azjatycko-amerykańscy wyborcy, niegdyś republikanie, stają się demokratami".

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Afera w środowisku LGBTQ+: Pliki WPATH ujawniają niewygodną prawdę
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Plus Minus
Armenia spogląda w stronę Zachodu. Czy ma szanse otrzymać taką pomoc, jakiej oczekuje
Plus Minus
Wolontariusze World Central Kitchen mimo tragedii, nie zamierzają uciekać przed wojną
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Iran i Izrael to filary cywilizacji
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Plus Minus
Nie z Tuskiem te numery, lewico