W Arizonie, w Waszyngtonie i w stanie Maryland żegnano senatora Johna McCaina, a w Detroit królową muzyki soul Arethę Franklin. Oboje byli prawie rówieśnikami, choć trudno sobie wyobrazić tak różne życiorysy. John McCain, syn i wnuk admirałów, urodzony w Panamie, edukowany w najlepszych szkołach i uczelniach, kandydat na prezydenta USA, ożeniony z dziedziczką wielkiej fortuny. Aretha, córka murzyńskiego pastora z Detroit, urodziła pierwsze dwoje dzieci, zanim skończyła 15 lat. Śmierć połączyła ich nie tylko podobną chorobą i datą, ale i tym, że sporo ludzi uczestniczyło w obu pogrzebach. Główna uroczystość pogrzebowa McCaina odbyła się w Katedrze Narodowej w Waszyngtonie, a Franklin w Greater Grace Temple – Świątyni Większej Łaski w Detroit. Niektórym (na przykład w Polsce) kościoły te mogą się wydawać dziwne. Katedra pod wezwaniem świętych Piotra i Pawła jest siedzibą episkopalnej diecezji Waszyngtonu i „ma na celu bycie katalizatorem duchowej harmonii naszego narodu, zgody między wyznaniami i miłosierdzia na świecie". Słynie z pogrzebów ważnych ludzi i z doskonałych koncertów. Gdybym nie sprawdzała, napisałabym po prostu, że jest to kościół ogólnie protestancki. Wśród kapłanów modlących się za duszę Johna McCaina była nie tylko kobieta biskup, ale i ksiądz katolicki – jezuita Edward Reese. Ksiądz Reese był bliskim przyjacielem senatora i dyrektorem jezuickiego liceum, do którego chodzili jego dwaj synowie. Świątynia Większej Łaski jest też ogólnie protestancka, a szczególnie – zielonoświątkowa. Można jeszcze dodać, że od pierwszego rzutu oka na stronę internetową widać, iż jest to jeden z kościołów typowo murzyńskich, w których tańce, śpiewy i rytm są częścią nabożeństwa.

Ceremonia pogrzebowa Arethy Franklin trwała dziewięć godzin, Johna McCaina – niecałe dwie. McCain wiedział już od wielu miesięcy, że jest nieuleczalnie chory, i od kwietnia przygotowywał swoje odejście. Osobiście zaprosił prezydentów Baracka Obamę i George'a W. Busha oraz inne osoby do wygłoszenia krótkich mów pogrzebowych. Sam zdecydował, kto będzie czytał Ewangelię, które fragmenty to będą, kto będzie co śpiewał, a nawet sporządził listę osób, które należy zaprosić. W katedrze było więc widać nie tylko wielu znanych polityków, ale i Indian z Arizony, mężczyznę w turbanie, Sikha, który jest prokuratorem stanu New Jersey, i kilka kobiet w hidżabach. Cała ceremonia była zupełnie pozbawiona patosu, była jak John McCain – prosta, szczera i bez żadnych ozdobników. Raz tylko, gdy śpiewaczka operowa Renée Fleming zaśpiewała irlandzką pieśń „Danny Boy", graną zazwyczaj na pogrzebach nowojorskich policjantów, można było zobaczyć ludzi dyskretnie ocierających łzy.

W świątyni w Detroit dominowały piękne stroje pań, imponujące kapelusze oraz długie przemówienia, piękne śpiewy, chóralne i solowe. Można się było przekonać, że Detroit było kiedyś amerykańską stolicą muzyki murzyńskiej rhythm and blues. Wykonywano najbardziej znane utwory Arethy, między innymi „Respect", który uważany jest za hymn kobiet, Murzynów i innych mniejszości domagających się poszanowania. Zabawne jest to, że utwór został skomponowany przez Otisa Reddinga jako błaganie zakochanego mężczyzny, by jego kobieta robiła z nim, co zechce, ale żeby okazywała mu choćby odrobinę szacunku, kiedy przynosi do domu zarobione pieniądze. W aranżacji Arethy utwór miał odwrotny wydźwięk, ale Otis Redding uznał jej wykonanie za lepsze od swojego.

Oba pogrzeby były również pluralistyczne politycznie, czego jest coraz mniej nawet w Ameryce. Jedyne skargi przy okazji pogrzebu McCaina – gdzie niemal całkowicie zatarły się podziały między demokratami i republikanami – dotyczyły tego, że wśród gości dostrzeżono Ivankę Trump z mężem. Siedzieli z boku, skrępowani, na pewno zdając sobie sprawę z tego, że wszyscy goście, patrząc na nich, mieli w pamięci obelgi, jakie pod adresem McCaina rzucał prezydent Trump. Jeszcze większe zgorszenie wywołał na pogrzebie Arethy Franklin prezydent Bill Clinton siedzący obok Louisa Farrakhana, bardziej mówcy niż polityka, zwanego Czarnym Hitlerem. Ale wiadomo, że Bill nigdy nie był wybredny.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95