Rz: Pan, muzułmanin urodzony w Maroku, od 45 lat mieszka w Europie. Czy z pańskiego doświadczenia wynika, że islam jest do pogodzenia z wartościami zachodnimi?
Islam jako dogmat jest, jaki jest. Islamu nie można ruszyć. Tak jak w katolicyzmie wszystko, co może zaburzyć teksty podstawowe, jest niebezpieczne. To muzułmanie, ludzie, mogą się dostosować do praw, reguł państw, w których mieszkają. Nie ma przeciwwskazań, żeby muzułmanin był inteligentny – to znaczy racjonalny i ze zdolnością do przystosowania się do sytuacji, z którą wcześniej nie miał do czynienia. Są muzułmanie na całym świecie, którzy się doskonale przystosowują. Ale muzułmanie w Europie w większości są imigrantami szukającymi pracy, nie mają zdolności zadawania sobie poważnych pytań. Islam reprezentują w Europie albo analfabeci, albo ludzie, których nauczono pewnego sztywnego, surowego islamu. I to jest problem. Cała historia religii kręciła się wokół kobiety, do której trzeba podchodzić z nieufnością i ostrożnością. Islam najbardziej okazuje nietolerancję wobec kobiet. Jeśli przeprowadzić analizę psychologiczną integryzmu muzułmańskiego, który może prowadzić do totalnego fanatyzmu, to wszystko kręci się w nim wokół kobiety. Wszystko inne to gadanina. Główną troską jest ukrycie kobiety, osłonięcie, niedotykanie. Kobieta ma być tylko dla mnie, dla nikogo innego. Największy problem to obawa, że zachodni mężczyzna nam tę kobietę odbierze. Kobiety wyzwolone, które chcą uczestniczyć w życiu kraju, są źle postrzegane, jako te, które zaburzają porządek społeczny. W Europie nie jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że mężczyzna wiezie żonę na ostry dyżur w szpitalu i gdy się okazuje, że dyżurny lekarz jest mężczyzną, to nie zgadza się, by ją zbadał. Życzy sobie, by to była lekarka. A to się zdarza bardzo często. Nie wynika to z religii. Islam mówi, że trzeba się leczyć, dbać o siebie, nigdzie nie jest powiedziane, że kobieta może być badana tylko przez kobietę. To archaiczna koncepcja relacji kobieta–mężczyzna, która została przejęta przez niektórych muzułmanów. I pewien paradoks, bo Mahomet, zanim został prorokiem, na początku pracował u kobiety, Chadidży, którą potem poślubił.
Skoro większość muzułmanów w Europie ma takie archaiczne podejście, to czy jest szansa na reformę islamu, przystosowanie go do wartości zachodnich, stworzenia jakiegoś euroislamu? Czy muzułmanie mogą się zreformować na tyle, by ta sprawa kobiety na własność nie była na pierwszym planie?
Czytaj także:
To wymagałoby wykształcenia, nie liczę na dorosłych, dla nich jest za późno. Liczę na dzieci, które są w szkołach, trzeba im to tłumaczyć od podstawówki. Trudno oczekiwać od ich rodziców, ludzi 40-letnich czy starszych, żeby zmienili zwyczaje i zrezygnowali ze swojej tradycji. To niemożliwe. Prawdziwym problemem islamu w całej Europie jest ignorancja. Imigranci z Turcji, Algierii, Maroka przynieśli islam karykaturalny, zubożony, to nie jest islam, któremu towarzyszą kultura i głęboka refleksja. W czasach proroka kobiety chodziły z odsłoniętymi włosami, jak dziś Europejki. Ale pewnego dnia było bardzo upalnie i czekały na wieczór, by wyjść coś kupić. Wyszły, a w tym czasie pojawiały się też prostytutki. Mężczyźni mylili jedne z drugimi. Matka, która szła po chleb, została zagadnięta przez mężczyznę szukającego jednorazowej przygody. Wszystkie wersety Koranu opisują konkretną sytuację. Jedna z kobiet, która była żoną towarzysza proroka, powiedziała mężowi: nie możemy wychodzić, bo biorą nas za prostytutki. I stąd ten werset mówiący, by kobiety zakryły głowę, kiedy wychodzą wieczorem, by je odróżnić od kobiet sprzedających swoje ciało. Oczywiście, gdy kobieta idzie się modlić, też zakrywa włosy, jak u chrześcijan. Bo włosy kobiece mają konotację erotyczną. Ale zakrywanie całkowite, tworzenie z kobiety czarnego ducha, nie pojawia się nigdzie w tekstach.
To, co pan powiedział o ignorancji znacznej części muzułmanów w Europie i o tym, że po czterdziestce już nikt się nie zmieni, brzmi jak argument przeciwników przyjmowania imigrantów czy nawet uchodźców ze świata arabskiego. Widzi pan nadzieję w dzieciach, ale kto ma je uczyć?