Scott Hahn: Ofiara dla naszego dobra

Autorzy nowotestamentalni zakładają, że ich czytelnicy myślą o religii w kategoriach ofiary krwawej. Ale przedstawiają też chrześcijaństwo jako religię, której jedyna ofiara odbyła się „raz na zawsze" i została już dopełniona.

Aktualizacja: 21.04.2019 21:54 Publikacja: 21.04.2019 00:01

Scott Hahn: Ofiara dla naszego dobra

Foto: Rzeczpospolita, Mirosław Owczarek

Rozmowy w seminarium Gordon Conwell często zmierzały ku wyjaśnianiu Pisma Świętego. Pewne zagadnienia były zawsze kontrowersyjne, i dotyczyło to nawet niektórych podstawowych zasad. Tak studenci, jak i wykładowcy różnili się między sobą na przykład co do tego, jak należy odczytywać Stary Testament. Szczególnie irytująca była kwestia typologii.

Typologia to badanie osób, wydarzeń lub przedmiotów w Starym Testamencie jako zapowiedzi – pierwowzorów – uzyskujących wypełnienie w Nowym Testamencie. Wszyscy chrześcijanie są zgodni, że Jezus został zapowiedziany w Biblii hebrajskiej. On sam to objawił. Wymieniał Jonasza (zob. Mt 12, 39), Salomona (zob. Mt 12, 42), świątynię (zob. J 2, 19) i węża miedzianego (zob. J 3, 14) jako wskazujące na Niego „znaki". Również pierwsi chrześcijanie czytali Pismo Święte w ten sposób. Filip dostrzegał zapowiedź Jezusa w cierpiącym Słudze opisywanym przez proroka Izajasza (zob. Dz 8, 32–35). Paweł uczył, że Adam „jest typem Tego, który miał przyjść" (Rz 5, 14). Pierwszy List św. Piotra przedstawia potop Noego jako typ chrztu (zob. 1 P 3, 20–21).

Fakt istnienia typów biblijnych nie jest kontrowersyjny. Wśród moich znajomych w Gordon?Conwell pogłębiał się natomiast spór dotyczący stopnia, do jakiego czytelnik powinien mieć dowolność określania typów w Starym Testamencie. Naśmiewałem się z niektórych kolegów będących maksymalistami typologizacji (czyli „hipertypologistami"), którzy poszukiwali Jezusa – i znajdowali Go – w niemal każdym fragmencie, nakazie prawa i historii Izraela. Miałem też jednak innych znajomych, którzy uważali, iż powinniśmy rozpoznawać jako typy tylko te figury starotestamentalne, które sam Nowy Testament za takie uznaje.

Sama Pascha była bezpieczna, gdyż należała do tej drugiej kategorii. Umieścił ją w niej tak wielki autorytet jak św. Paweł, w Pierwszym Liście do Koryntian. Nie można by tego ująć wyraźniej: „Chrystus bowiem został złożony w ofierze jako nasza Pascha" (1 Kor 5, 7). Kluczowy termin, w języku greckim pascha, bywa różnie przekładany, jako „Pascha" lub „baranek paschalny". Oba tłumaczenia są uzasadnione, gdyż Żydzi w tamtych czasach używali słowa pascha na oznaczenie zarówno święta, jak i jego charakterystycznej ofiary – baranka. Określenia w następnym zdaniu listu wyraźnie ukazują, że Paweł mówi najogólniej o „święcie", które tradycyjnie obchodzono z wykorzystaniem „przaśnego chleba".

Paweł wprowadza rozróżnienie między chrześcijańskim wypełnieniem („nasza Pascha") a jego dawnym żydowskim typem. Ukazuje te dwie rzeczy w wyraźnym kontraście, używając słów „stary" i „nowy". Ale uznaje także ciągłość od obietnicy do wypełnienia. Niektóre terminy i obrazy pozostają stałe: „Pascha", „ofiara", „przaśny chleb".

Badając zagadnienie Paschy, zaczynałem dostrzegać, że typologia obowiązywała w znacznie większym stopniu, niż byłem gotowy uznać. Stara Pascha zapowiadała zbawienie w Chrystusie nie przez danie jedynie nazwy, lecz raczej przez dostarczenie najbogatszego możliwego kontekstu dla naszego sposobu rozumienia. Zacząłem dostrzegać, jak starannie Bóg w swojej opatrzności przygotował drogę dla swego Syna. We wcześniejszym miejscu tego samego listu Paweł już to zasygnalizował, mówiąc: „Lecz głosimy tajemnicę mądrości Bożej, mądrość ukrytą, tę, którą Bóg przed wiekami przeznaczył ku chwale naszej" (1 Kor 2, 7). Typologia Starego Testamentu, ukazana wyraźnie w Nowym Testamencie, wskazuje na dynamiczną jedność Bożego planu od stworzenia po odkupienie. To, co Bóg zarządził od początku, rozgrywało się stopniowo w wypełnieniu. Znaki rzeczywiście były obecne wszędzie w Starym Testamencie.

Jerozolimskie strumienie krwi

Moje studia nad Paschą spowodowały, że zacząłem głębiej badać terminy, które długo uznawałem za oczywiste. Przedstawiając Paschę jako typ, Paweł mówił najbardziej wprost o ofierze; a ja wiedziałem oczywiście, że ofiara stanowiła serce starotestamentowego kultu. Wiedziałem poza tym, że Nowy Testament przedstawiał sam system ofiarniczy Izraela jako typ. Idea ta jest najwyraźniejsza w Liście do Hebrajczyków, badającym śmierć Chrystusa jako dar ofiarny. Podobnie jak ryty starotestamentalne, śmierć Jezusa obejmowała odprowadzenie krwi i ofiarowanie ciała. Podobnie jak ryty starotestamentalne, Jego śmierć pieczętowała przymierze między niebem a ziemią, między Bogiem a Jego ludem.

Jednak w przeciwieństwie do rytów starotestamentalnych ofiara Jezusa była w zupełności wystarczająca i niepowtarzalna. „Nie jest obowiązany, jak inni arcykapłani, do składania codziennej ofiary najpierw za swoje grzechy, a potem za grzechy ludu. To bowiem uczynił raz na zawsze, ofiarując samego siebie" (Hbr 7, 27; zob. także 9, 12; 9, 26 i 10, 10).

Zaczynałem sobie uświadamiać, jak rewolucyjne musiało się wydawać chrześcijaństwo w świecie starożytnym. Uczeni często podkreślają wpływ Jezusa na dalszą historię intelektualną. Ale jest to coś, co dostrzegamy dopiero obecnie, z perspektywy czasu. W I i II wieku najbardziej uderzającą rzeczą w chrześcijaństwie było prawdopodobnie to, w jak nieznacznym stopniu przypominało ono religię.

Wszystkie główne religie pierwszego stulecia, jak i wszystkie popularne kulty praktykowały ofiarę krwawą – rytualny ubój zwierząt dla celów religijnych. Tak było u Rzymian. Tak było u Greków. Tak było u Żydów. Zjawisko to nie jest też niczym osobliwym u ludów Zachodu. W tym samym stuleciu, ale w zupełnej izolacji od świata grecko?rzymskiego, Majowie składali zwierzęce (i ludzkie) ofiary na ołtarzach w Ameryce Środkowej. Ofiara tego rodzaju była tak wszechobecna, że wydawała się podstawą religii, jej cechą definiującą.

Autorzy nowotestamentalni zakładają, że ich czytelnicy myślą o religii w kategoriach ofiary krwawej. Ale przedstawiają też chrześcijaństwo jako religię, której jedyna ofiara odbyła się „raz na zawsze" i została już dopełniona.

Dla chrześcijan śmierć Jezusa położyła kres ofiarom składanym w świątyni jerozolimskiej. Faktycznie w ciągu mniej niż czterdziestu lat po śmierci Jezusa sama świątynia została całkowicie zniszczona i już nigdy nie doczekała się odbudowy. Religie greckie i rzymskie w tym czasie również całkowicie przemijają. Religie założone w I wieku i później (to znaczy judaizm rabiniczny i islam) mają tak samo nieofiarniczy charakter. Dzisiaj trudno o miejsce na ziemi, w którym praktykowano by ofiary zwierzęce.

Sądzę, że fakt ten działa na naszą niekorzyść, gdy próbujemy zrozumieć Pawłowe omówienie ofiary. Dzisiaj myślimy o kulcie jako o wydarzeniu bezkrwawym. Czytamy fragmenty św. Pawła o ołtarzach, kapłanach i ofiarach, i uważamy je natychmiast za metaforę. Nie widzimy jerozolimskich strumieni spływających czerwienią krwi wylewanej przez kapłanów zajmujących się co roku na Paschę wykrwawianiem setek tysięcy baranków.

Kiedy na nowo badałem Paschę, pragnąłem zdobyć doświadczenie, które miał Paweł, gdy po raz pierwszy zauważył, że „Chrystus [...] został złożony w ofierze jako nasza Pascha" (1 Kor 5, 7). Chciałem wiedzieć, co oznaczała ofiara dla niego i jego współczesnych. A także – co oznaczała ofiara w kontekście Paschy, święta odkupienia.

Pieczęć przekleństwa

Trudność takiego samego rozumienia ofiary stanowi największą wyrwę między nami a naszymi odległymi przodkami w religii biblijnej. Mimo to znajduje się w tle lub na pierwszym planie niemal wszystkich ksiąg natchnionych. Jest aktem, który pieczętuje i odnawia każde przymierze między Bogiem a Jego ludem. Bóg i Jego pośrednicy rygorystycznie troszczą się o określenie drobnych szczegółów – kto, co, kiedy i gdzie – każdej ofiary.

Jednakże dla nas największą zagadką jest „dlaczego". Starożytni uważali przyczyny za ewidentne, zbyt oczywiste, żeby o nich mówić. Często więc musimy czytać między wierszami. Dla nas, współczesnych, ofiara zwierzęca może wyglądać na pusty rytuał, zaspokajanie prymitywnych impulsów – działanie agresywne, rozrzutne i brutalne. Jednak dla Izraela wcale nie była ona czymś pustym. Była pełna znaczeń.

Ofiara była głównym sposobem ratyfikowania, odnawiania i naprawiania więzi między Bogiem a Jego ludem. Nasze słowo „ofiara" [ang. sacrifice – przyp. tłum.] pochodzi od łacińskiego wyrazu złożonego, oznaczającego „uświęcać" lub „oddzielać". (Jego hebrajskim odpowiednikiem jest słowo korban, mające te same konotacje). Składając ofiarę, człowiek składał przysięgę mającą charakter sprawczy i wzywał Boga na swojego świadka.

Rozważmy przymierze zawarte między Bogiem a Abramem (który później zostanie Abrahamem). Bóg rozkazuje Abramowi zgromadzić na ofiarę różne zwierzęta: „trzyletnią jałowicę, trzyletnią kozę i trzyletniego barana, a nadto synogarlicę i gołębicę" (Rdz 15, 9). Abram przecina większe zwierzęta na pół i rozdziela ich części, a następnie stoi i patrzy na nie. Po pewnym czasie Bóg zsyła ogień między połówki zwierząt i ogłasza warunki przymierza: zarówno błogosławieństwa, jak i przekleństwa.

W najbardziej zasadniczym znaczeniu taka ofiara zwraca Bogu to, co Mu się słusznie należy. Człowiek składający ofiarę uznaje, że Bóg jest stwórcą oraz najwyższym władcą wszechświata. Do Niego należy wszelkie życie. Ofiara jest zatem formą sprawowania kultu, chwały i dziękczynienia.

Jednak chodzi tu o coś głębszego – dary ofiarne mają bardzo różnorodne znaczenia. W przemocy związanej z ofiarą zakodowana jest ukryta groźba. Każde przymierze niosło ze sobą zarówno błogosławieństwa, jak i przekleństwa – błogosławieństwa w wypadku jego wypełniania i przekleństwa w wypadku niewypełniania. Krew zwierząt reprezentowała nową więź rodzinną, jaka była ustanawiana przez zawarcie przymierza. Partnerzy byli teraz „krewnymi". To jest pozytywna strona błogosławieństwa. Jednak zabite zwierzęta reprezentowały także konsekwencje wszelkiej niewierności w stosunku do warunków przymierza. Pogwałcenie przymierza było równoznaczne ze sprofanowaniem przysięgi złożonej przed Bogiem. Niewierność miała coś pokrewnego z bluźnierstwem, a zatem zasługiwała na śmierć. Nikt, kto złożył ofiarę, nie mógł powoływać się na niewiedzę, ponieważ warunki przymierza były przedkładane na ołtarzu.

W przymierzach Boga nie było niczego przypadkowego. Były one sprawą życia i śmierci – na zawsze zapieczętowane krwią, będącą świadectwem nowej więzi pokrewieństwa. Krew oznaczała także moc Boga, który daje życie i zadaje śmierć. Prorocy mówili w swoich wyroczniach wręcz tak: „Także ze względu na krew przymierza zawartego z tobą wypuszczę więźniów twoich z bezwodnej cysterny" (Za 9, 11). Krew przymierza świadczyła o tym, że Bóg ma moc wybawić swój lud.

Każda ofiara była ostrzeżeniem, lecz także pełnomocnikiem. Ilekroć lud Boży pogwałcił swoje przymierza – ilekroć popadł w grzech – składał ofiarę w celu naprawienia i przywrócenia więzi z Bogiem. Uznawszy, że ich grzechy zasługiwały na śmierć, ludzie ofiarowywali zwierzę w swoim zastępstwie. Ofiara, którą składali, była obrazowym wyrazem ich smutku.

Baranek paschalny był wyraźnie ofiarą zastępczą. Bóg zażądał życia każdego pierworodnego płci męskiej w ziemi egipskiej. Krew baranka na odrzwiach była znakiem, że zobowiązanie zostało spełnione. Powinniśmy jednak zapytać, dlaczego Hebrajczycy nie zostali po prostu z niego zwolnieni ze względu na swoją tożsamość etniczną? Faktycznie, nie zostali zwolnieni. Padł na nich cień przekleństwa, ponieważ pogwałcili przymierze. Ich przodkowie, synowie Jakuba, ciężko zgrzeszyli, sprzedając swojego brata Józefa do niewoli. Kolejne pokolenia Hebrajczyków grzeszyły nadal, i to coraz ciężej, czcząc egipskich bogów wyobrażanych pod postaciami zwierząt (zob. Wj 12, 12; Joz 24, 14–15; Ez 20, 7–8).

Hebrajczycy zostali wybawieni od śmierci i wyzwoleni z Egiptu nie dlatego, że zasłużyli na wybawienie, i nie dlatego, że byli niewinni, lecz dlatego, że Bóg jest miłosierny. W Passze – a później dzięki systemowi ofiarnemu – Pan zażądał od nich, aby „uśmiercili" bożki, które niegdyś czcili. Domagał się także, by byli świadkami własnej egzekucji, podczas której w ich zastępstwie ginęło zwierzę. Średniowieczny rabin Nachmanides nazywał taką ofiarę zwierzęcą „egzekucją in effigie". Współczesny żydowski uczony Joshua Berman objaśnia, że akt ten ma charakter jednocześnie karny i naprawczy. „Kiedy właściciel ofiary stoi przed Bogiem w świątyni i jest świadkiem własnej egzekucji dokonywanej za pośrednictwem pełnomocnika za popełnione przez siebie grzechy, ma uzyskać nową świadomość swoich zobowiązań wobec Boga, tak aby popełnione przez niego naruszenie więcej się nie powtórzyło".

Boskie ostrzeżenie

Istnieje jeszcze jeden – powiedziałbym, że wyższy – poziom znaczeniowy ofiary zwierzęcej. Zwierzę jest ostrzeżeniem. I, owszem, zwierzę umiera w zastępstwie. Jednakże zwierzę umiera także jako reprezentant składającego ofiarę. Reprezentuje ono dar z całego życia składany Bogu. Kiedy ojciec wchodził na dziedziniec świątyni i składał baranka paschalnego za swoją rodzinę, oddawał własne życie. To z tego powodu ofiara paschalna była tak dramatyczna, tak uroczysta i tak oczyszczająca dla jej uczestników. Nie tylko dlatego, że krew ćwierci miliona baranków płynęła jak rzeka do doliny Cedronu. Nie tylko dlatego, że na masywny ołtarz w świątyni spływał tłuszcz. Dramat polegał na tym, że ofiara reprezentowała w pełni to oddawanie życia – wszelki grzech zostawał przebaczony, cała przyszłość była odkupiona.

Nie twierdzę, że każdy, kto wchodził do świątyni, żywił pobożne myśli. W Jerozolimie w I wieku – tak samo jak w Massachusetts w latach osiemdziesiątych XX wieku – Lud Boży często był na nabożeństwie rozproszony i znudzony. Wierni mechanicznie powtarzali ruchy. Popadali w rutynę. Ludzie mają do czegoś takiego skłonność.

Czasami w istocie rzeczy robili tak przez długi czas, i wtedy całkiem tracili zainteresowanie kultem. Stronice Biblii są pełne Bożych napomnień na temat znaczenia ofiary, celu ofiary, a także miejsca ofiary w najszerszym ujęciu. „Miłości pragnę, nie krwawej ofiary, poznania Boga bardziej niż całopaleń" (Oz 6, 6; zob. także Mt 9, 13; 12, 7). Ale nie znaczy to, że Bóg chciał, aby Jego lud zaprzestał składania ofiar w świątyni.

Pragnął natomiast, żeby każda ofiara służyła swemu celowi. Chciał, aby ludzie składali każdą ofiarę z całego serca i ulegali dzięki niej przemianie. Stanowisko Boga ujawnia się najszerzej w jednym z psalmów Dawida.

„Nie oskarżam cię z powodu twych ofiar,

bo twoje całopalenia zawsze są przede Mną.

Nie chcę przyjmować cielca z twego domu

ni kozłów ze stad twoich,

bo do Mnie należy cała zwierzyna po lasach,

tysiące zwierząt na moich górach.

Znam całe ptactwo powietrzne,

i do Mnie należy to, co się porusza na polu.

Gdybym był głodny, nie musiałbym mówić tobie,

bo mój jest świat i to, co go napełnia.

Czy będę jadł mięso cielców

albo pił krew kozłów?

Złóż Bogu ofiarę dziękczynną

i wypełnij swe śluby złożone Najwyższemu,

wtedy wzywaj Mnie w dniu utrapienia:

Ja cię uwolnię, a ty Mnie uwielbisz".

A do grzesznika Bóg mówi:

„Czemu wyliczasz moje przykazania

i masz na ustach moje przymierze

ty, co nienawidzisz karności

i moje słowa rzuciłeś za siebie?" (Ps 50, 8–17)

Pan Bóg ukazuje jasno, że ustanowił ofiarę nie dla swojego, lecz dla naszego dobra. On nie odczuwa głodu ani pragnienia. Nie spożywał naprawdę ofiar, które Mu składano. Był to akt symboliczny. W następnym psalmie w kanonie król Dawid zauważa: „Ty się bowiem nie radujesz ofiarą" (Ps 51, 18). Bóg nauczył Izraela składać ofiary nie po to, żeby Jego naród wybrany został poniżony, lecz żeby uczył się oddawać życie, odwracać od grzechu i żyć zgodnie z przymierzem. „Moją ofiarą, Boże, duch skruszony; nie gardzisz, Boże, sercem pokornym i skruszonym" (Ps 51, 19).

W czasie pierwszej Paschy zamiarem Boga nie było więc tylko wyzwolenie ludu z egipskiej niewoli. Pragnął On wyzwolić Izraela z grzechu – uwolnić swój lud, by składał on własne życie jako ofiarę. O tym rozróżnieniu zbyt łatwo było zapomnieć, jak widzimy w napomnieniach psalmów. Kiedy „Chrystus, nasza Pascha", został złożony w ofierze, powiedział: „Dokonało się". I w tej samej chwili rozdarła się kurtyna w świątyni (zob. Mt 27, 51). Zaprzestano użytkowania świątyni, a dawne typy zostały wypełnione. Wraz z tajemnicą nowej Paschy żywot systemu ofiarniczego dobiegł końca.

Fragment książki Scotta Hahna „Czwarty Kielich. Odkrywanie tajemnicy Ostatniej Wieczerzy i Krzyża" w przekładzie Dominiki Krupińskiej, która ukaże się nakładem Wydawnictwa Esprit. Tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Rozmowy w seminarium Gordon Conwell często zmierzały ku wyjaśnianiu Pisma Świętego. Pewne zagadnienia były zawsze kontrowersyjne, i dotyczyło to nawet niektórych podstawowych zasad. Tak studenci, jak i wykładowcy różnili się między sobą na przykład co do tego, jak należy odczytywać Stary Testament. Szczególnie irytująca była kwestia typologii.

Typologia to badanie osób, wydarzeń lub przedmiotów w Starym Testamencie jako zapowiedzi – pierwowzorów – uzyskujących wypełnienie w Nowym Testamencie. Wszyscy chrześcijanie są zgodni, że Jezus został zapowiedziany w Biblii hebrajskiej. On sam to objawił. Wymieniał Jonasza (zob. Mt 12, 39), Salomona (zob. Mt 12, 42), świątynię (zob. J 2, 19) i węża miedzianego (zob. J 3, 14) jako wskazujące na Niego „znaki". Również pierwsi chrześcijanie czytali Pismo Święte w ten sposób. Filip dostrzegał zapowiedź Jezusa w cierpiącym Słudze opisywanym przez proroka Izajasza (zob. Dz 8, 32–35). Paweł uczył, że Adam „jest typem Tego, który miał przyjść" (Rz 5, 14). Pierwszy List św. Piotra przedstawia potop Noego jako typ chrztu (zob. 1 P 3, 20–21).

Pozostało 94% artykułu
Plus Minus
Decyzje Benjamina Netanjahu mogą spowodować upadek Izraela
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Plus Minus
Prawdziwa natura bestii
Plus Minus
Śmieszny smutek trzydziestolatków
Plus Minus
O.J. Simpson, stworzony dla Ameryki
Plus Minus
Upadek kraju cedrów