Ale po roku 1989 Polska wróciła również do swojej roli przedmurza Zachodu. Pomimo rozpadu ZSRR oraz uzyskania przez Białoruś i Ukrainę – przynajmniej formalnie – niepodległości na krajach tych nadal ciąży brzemię postsowieckiej odmienności. Nie ma się co czarować optymistycznymi wizjami Giedroycia – za wschodnią granicą Polski rozpościera się Eurazja, o czym możemy się przekonać także podczas lektury „Drogi 816".

Jej autor Michał Książek zadebiutował trzy lata temu reportażem „Jakuck. Słownik miejsca". Kulturoznawca i podróżnik przekonuje nas, że Polacy, aby zderzyć się z egzotyką, nie muszą się wybierać za granicę. Wystarczy ruszyć biegnącą z północy na południe, wzdłuż granicy polsko-białoruskiej i polsko-ukraińskiej, drogą 816, aby poznać krainę „gnicia, utleniania, rozkładu, płowienia". W wielu miejscach dziurawa i wąska słynna „nadbużanka" – bo o niej mowa – oddziela Unię Europejską od tego, co nią nie jest, katolicyzm od prawosławia (a ściślej rzecz ujmując, łacińskość od słowiańskości), cywilizację od barbarzyństwa.

A przejawy tych różnic? Ot, weźmy chociażby stawiane przez miejscową ludność krzyże. Umieszczane na nich napisy znacząco zmieniają się za Bugiem, począwszy od Mielnika – wsi położonej na Wysoczyźnie Drohiczyńskiej. I nie chodzi bynajmniej o to, że są rzeźbione cyrylicą (bo zdarzają się i po łacinie). Książek zwraca uwagę na ich treść: „ludzie nie prosili o błogosławieństwo w ogóle, ale konkretnie – dla bydła, albo o ochronę nie przed jakimś abstrakcyjnym nieszczęściem, lecz bardziej określonym: od gradu, ognia i miecza".

Ludowa pobożność? Owszem. Ale przecież odmienna od tej, z którą się stykamy na Mazowszu. Jak wynika z książki, próżno na Podlasiu szukać „Polaków katolików" spełniających bogoojczyźniane kryteria  – tam są po prostu „swojaki", „tutejsi", i to zarówno wyznania katolickiego, jak i prawosławnego. Religijność tych ludzi wyłaniającą się z opisu Książka dobrze oddaje ukuty przez Mirceę Eliadego termin „chrześcijaństwo kosmiczne" – jest ona mocno naznaczona ich związkiem z siłami przyrody, czego wyrazem może być na przykład... swoboda, z jaką wyrzucają śmieci, pozostawiając je „wodzie, słońcu i powietrzu". Jako rolnicy i hodowcy są bowiem przekonani o nieuchronności gnicia, więc – wnioskuje Książek – być może wierzą w to, że opakowania i butelki podlegają takiemu samemu procesowi, na jaki skazane są stare ziemniaki.

„Droga 816" pełna jest sugestywnych elementów: obrazków, dźwięków, smaków i zapachów. A więc nie brakuje jej tego, co stanowi o mocnych stronach reportażu. Za pośrednictwem tej książki naprawdę wyprawiamy się na Wschód, nawet jeśli dzieje się to tylko w naszych głowach.