Decyzja rządu o ograniczeniu zgromadzeń publicznych do dwóch osób, a zgromadzeń liturgicznych do pięciu oznacza w praktyce, że w Polsce przez ostatnie trzy tygodnie Wielkiego Postu niemal nie będzie publicznych Mszy świętych. W momencie, gdy piszę ten tekst, nie jest jeszcze jasne, czy biskupi zdecydują się na całkowity zakaz ich odprawiania z udziałem wiernych, czy oznajmią, że w Mszach mogą uczestniczyć tylko ci, którzy zamówili intencję. Wydaje się, że najlepszym rozwiązaniem byłby zakaz, taki jak w istocie obowiązuje już w kwestii Triduum Paschalnego, które w tym roku odbywać się będzie bez wiernych. To oznacza, w zasadzie, że przeciętny świecki katolik będzie mógł obejrzeć je sobie tylko w internecie.




Zaskakuje jednak, że na portalach społecznościowych głównym problemem wielu ludziom wydaje się to, że w Wielką Sobotę nie odbędzie się święcenie pokarmów. To akurat nie jest żaden problem, tak się bowiem składa, że choć jest to piękny zwyczaj, to nie jest on szczególnie ważny. Istotą tych świąt jest Liturgia Paschalna, a nie to, czy jajka będą, czy nie będą poświęcone. A przy okazji tak się składa, że akurat brak święcenia jajek w świątyniach może przypomnieć nam o tym, że pewne formy modlitwy liturgicznej, a przede wszystkim pewne formy błogosławieństwa, przynależą nie tylko kapłanowi. Rodzice, o czym często zapominamy, wedle starej i pięknej tradycji Kościoła mogą i powinni błogosławić swoje dzieci, a małżonkowie siebie nawzajem. Nie ma także przeszkód, żebyśmy – na co zwracają uwagę polscy biskupi – nie pobłogosławili pokarmów, które będziemy spożywać w czasie wielkanocnego śniadania sami w domach. To także jest stara tradycja, która niestety została nieco zapomniana. Taka forma błogosławieństwa posiłków przywraca rolę liturgów rodzicom. Warto o tym pamiętać.

O ile święcenia jajek mi nie szkoda, o tyle żal mi, że ostatnie tygodnie Wielkiego Postu spędzę bez Eucharystii, i że – po raz pierwszy od lat – nie będę mógł uczestniczyć w Triduum Paschalnym. Jednak pamiętam, że Jezus powiedział św. Faustynie, gdy ta ubolewała, że lekarz zabronił jej uczestniczyć we Mszy świętej i przystępować w Jej trakcie do Komunii świętej, że milsze jest Mu jej posłuszeństwo niż łaski związane z Komunią. I wydaje się, że obecnie trzeba na sprawę spojrzeć podobnie. Jeśli wydano – praktycznie – zakaz uczestniczenia we Mszy świętej, to z szacunku dla władzy i biskupów, którzy go respektują, warto go zachować. Ale to wcale nie oznacza, że mamy być zwolnieni z modlitwy. Jeśli nie możemy uczestniczyć w Mszy świętej, warto zacząć – w jedności z Kościołem – odmawiać Liturgię Godzin (jest w internecie, wystarczy ściągnąć aplikację). To także jest modlitwa liturgiczna, modlitwa Kościoła, którą w jedności z Nim można odmawiać.

A przecież nie jest to jedyna modlitwa, którą w domu można prowadzić. Do wspólnej modlitwy różańcowej w intencji chorych, cierpiących i służby zdrowia zachęcają polscy biskupi. W każdym katolickim domu powinno też być Pismo Święte (ale i ono jest do ściągnięcia na telefon czy tablet), które w tym czasie szczególnie warto czytać. Słowo także ma moc przemieniania serca, czynienia nas na obraz Pana. I wreszcie, gdy nie możemy uczestniczyć w liturgii Eucharystii, warto kłaść większy nacisk na modlitwę w ciszy, w samotności, a także z całą rodziną. To będzie dziwny Wielki Post, ale innego w tym roku nie będzie. Teraz to od nas zależy, jak go przeżyjemy.