Prowadzący trafnie zauważył, że Polska potrzebuje nowej opowieści, ale problemem PO w obecnym jej kształcie i z Grzegorzem Schetyną jako liderem jest to, że daje argumentów że takiej opowieści nie dostarcza. To okazja dla Lewicy, PSL i innych, którzy chcą zmienić kształt sceny politycznej. Wykorzystując też przekonanie o potrzebie zmiany generacyjnej w polityce i jej odświeżenia, przeniesienia sporów na inne płaszczyzny niż tylko PiS i anty-PiS.

Więcej przychylnych komentarzy polityków PO po debacie zebrała Kidawa-Błońska, poparł ją jednoznacznie marszałek Senatu Tomasz Grodzki i wielu innych. Kidawa-Błońska uchodzi w partii za zdecydowaną faworytkę w głosowaniu na Konwencji w przyszłym tygodniu. To była jej pierwsza debata w tym formacie i jeśli wyzwaniem było nie dostarczyć konkurencji politycznej, a zwłaszcza PiS za wiele amunicji, to ten cel w zasadzie udało się spełnić. Ale debata i cały proces prawyborczy pokazały, że PO nie wyciągnęła zbyt wielu lekcji pod względem organizacyjnym i technicznym. Gdyby ktoś pokazał debatę z 2019 w 2015 roku, to nie byłoby zbyt wielkiej różnicy. Nawet nasi rozmówcy z PO zwracają wręcz uwagę, że nawet debata Komorowski-Sikorski w 2010 roku była lepiej przygotowana. To oznacza wręcz regres pod względem organizacyjnym i technicznym.

PO nie może sobie pozwolić na taki regres. Sytuacja się zmieniła, a duopol mocno słabnie. Regres w obliczu konkurencji ze strony Lewicy z Zandbergiem, PSL z Kosiniakiem-Kamyszem i ludzi, którzy wchodzą na scenę jak Szymon Hołownia może oznaczać w wyborach prezydenckich poważne, egzystencjalne wręcz dla partii ryzyko. Debatę uważnie obserwowało też PiS, a komentarz Adama Bielana, jednego z najbardziej doświadczonych polityków partii jeśli chodzi o kampanie wyborcze nie pozostawia złudzeń, jeśli chodzi o ocenę starcia Kidawy-Błońskiej z Jaśkowiakiem.


Gdyby PO zdecydowała się na poszerzenie formuły “prawyborów” i dopuszczenie do nich innych partii z koalicji Obywatelskiej, to debata z udziałem przedstawicieli i przedstawiciele Zielonych, Inicjatywy Polskiej i Nowoczesnej pokazałby być może inne oblicze tego obozu. To “wycięcie” mniejszych partii zmusza je do sygnalizowania, że rozważają wystawienie własnych kandydatów lub kandydatek. To dodatkowo komplikuje sytuację PO i pokazuje sytuację całej Koalicji. Tak jak ta debata, która więcej powiedziała o samej PO i jej kondycji niż o wyborach prezydenckich i pomysłach na nie.