- Przecież są zdjęcia z Alei Jerozolimskich. Mówiono, że to eksces grupki przypadkowych ludzi, którzy dołączyli do Marszu - twierdził Schetyna.

Zdaniem lidera PO założone w 2011 roku stowarzyszenie "Duma i Nowoczesność", którego działalność została pokazana w reportażu programu "Superwizjer" w TVN, do 2015 roku nie łamało prawa. - Eksplozja zachowań antysemickich, rasistowskich, ksenofobicznych, datuje się od 2015 roku. Proszę zobaczyć, jak to się wszystko zmienia w ostatnich miesiącach, jakie jest przyzwolenie ze strony rządu na takie zachowania - jak się zachowują kibole, jak się zachowują demonstranci na Marszu Niepodległości, jakie są tam transparenty, w jaki sposób "heiluje" się i czci się Hitlera na różnych demonstracjach, przecież to wszystko jest kwestia ostatnich miesięcy - przekonywał.

Czwartkowe wystąpienie w Sejmie Joachima Brudzińskiego, ministra spraw wewnętrznych, nazwał "żałosnym spektaklem". - To pierwsze wystąpienie ministra Brudzińskiego jako szefa MSWiA. Tutaj miał szansę na to, żeby pokazać, że oni przestają tolerować to zło, antysemityzm, ksenofobię, rasizm. Nie przestają, bo nie było żadnych konkretów. Uważam, że to jest jeden wielki pic. Czyli nic - mówił.

- Ja mówiłem bardzo konkretnie, uzasadniając wniosek o odwołanie rządu jacy ministrowie, w jaki sposób przyzwalają na zachowania rasistowskie, ksenofobiczne i antysemickie. Mówiłem w kontekście Marszu Niepodległości, mówiłem o wieszaniu portretów eurodeputowanych PO w Katowicach. Mówiłem o wycofywaniu aktów oskarżenia ws. (byłego księdza, Jacka) Międlara, czy tego, co się stało z (skazanym za spalenie kukły żyda, Piotrem) Rybakiem, który współpracował z policją, prowadząc marsz 11 listopada. W tych sprawach przez tygodnie nic nie zrobiono - do czasu emisji tego programu (Superwizjer - przyp. red.) - ocenił przewodniczący Platformy.