To będzie szlagier zawiedzionych nadziei. W XXI wieku tylko czterokrotnie się zdarzyło, by mistrzem Anglii został ktoś inny niż Manchester United lub Chelsea. Londyńczykom obrona tytułu, mimo zmiany trenera, nie grozi (19 pkt straty do lidera). Czerwone Diabły, choć do niedawna wydawało się, że pod batutą van Gaala zmierzają w odpowiednim kierunku, z taką grą o powrocie na tron też nie mają co marzyć.
Wyjazdowa porażka w Stoke (0:2) oznacza, że MU przegrał już czwarty mecz z rzędu (wliczając Ligę Mistrzów, w sumie bez zwycięstwa jest od siedmiu spotkań). Tak słabej serii drużyna nie zanotowała od ponad pół wieku.
– Nie muszą mnie zwalniać. Mogę odejść z własnej woli, ale najpierw chciałbym porozmawiać o tym z władzami klubu i piłkarzami, a nie z wami – odpowiadał van Gaal na pytania dziennikarzy o to, czy nie boi się utraty posady.
Holender traci energię na prowadzenie wojenek z mediami, ale chyba nie ma pomysłu, jak wyciągnąć zespół z kryzysu. W sobotę podejmował dziwne decyzje. Posadzenie Wayne'a Rooneya na ławce pomogło gospodarzom. Kiedy kapitan reprezentacji Anglii wszedł po przerwie na boisko, United przegrywali już dwiema bramkami.
Guus Hiddink wrócił na Stamford Bridge i zobaczył, jak wiele pracy go czeka, żeby odmienić Chelsea. Dwa gole Diego Costy nie wystarczyły, by pokonać rewelacyjnego beniaminka z Watford (2:2). Dziesięć minut przed końcem Oscar poślizgnął się przy wykonywaniu rzutu karnego i nie trafił w bramkę. Costy dzisiaj w Manchesterze zabraknie, musi pauzować za kartki.