– Możemy powtórzyć wyczyn z 2012 roku, kiedy Chelsea wyeliminowała Barcelonę i awansowała do finału – przekonuje Antonio Conte. – Ale musimy zagrać z takim samym zaangażowaniem jak w Londynie, być skuteczniejsi i gotowi na cierpienia na boisku.
Przed trzema tygodniami na Stamford Bridge mistrzowie Anglii pokazali swoją lepszą twarz. Conte, którego mecze z Barceloną miały pozbawić posady trenera, przypomniał, że jest specjalistą w swoim fachu. Chelsea nie wyglądała na zespół, który w Premier League gra w kratkę i zbiera baty nawet od słabszych rywali. Wysiłek zniweczył jeden błąd obrony, wykorzystany przez Leo Messiego.
To było dopiero pierwsze trafienie Argentyńczyka w spotkaniach z Chelsea i trudno się dziwić jego wybuchowi radości. Kiedy sześć lat temu w półfinale nie wykorzystał rzutu karnego, nie potrafił powstrzymać łez. Obwiniał się o niepowodzenie. Barcelona, choć prowadziła na Camp Nou już 2:0, grając w przewadze (czerwona kartka dla Johna Terry'ego), straciła dwa gole i szansę na obronę trofeum.
Teraz Chelsea też skreślać nie wolno, w końcu nie przegrała na Camp Nou już czterech kolejnych meczów, ale ponowne wyrzucenie Barcy za burtę byłoby chyba jeszcze większą sensacją.
Bayern po zwycięstwie 5:0 w pierwszym spotkaniu z Besiktasem ze spokojem czeka na przeciwnika w ćwierćfinale.