To szeroko artykułowana refleksja wielu państw, a Niemiec w szczególności, nt. spójności ich polityki wobec Rosji. Jak bowiem wytłumaczyć krytykę rosyjskich działań w świetle kontynuacji korzystnej dla Rosji współpracy gospodarczej, mimo nałożonych sankcji, czego koronnym dowodem jest realizacja rurociągu Nord Stream 2? Prowadzi on pod dnem Bałtyku z Rosji do Niemiec, omijając Ukrainę, i ma zakończyć bieg na granicy z Austrią. Powód kontrowersji: wzmacniając gospodarczo Rosję osłabia on Ukrainę, pozbawiając ją 2 mld dol. rocznie opłat tranzytowych.

Innymi słowy, z jednej strony mamy powszechne potępienie działań Rosji w sprawach Krymu i Donbasu, z drugiej popieramy ją kosztem poszkodowanej w konflikcie Ukrainy. Sprzeciw wobec takiej polityki wyrażały od dawna USA i wiele państw naszego regionu. Pod wpływem ostatnich wydarzeń i apeli USA podobne stanowisko wyraziły Francja, Wielka Brytania, Szwecja i Kanada. Apele o wstrzymanie prac nad rurociągiem podpisane zostały przez parlament europejski i, co ciekawe, niemiecki. Przewodniczący komisji spraw zagranicznych parlamentu tego kraju Norbert Röttgen stwierdził wręcz, że Rosja swym działaniem na Morzu Azowskim złamała międzynarodowe prawo i nie wykluczył nałożenia nowych sankcji. Do krytyki Rosji dołączyli wszyscy trzej kandydaci do partyjnej sukcesji po ustępującej szefowej CDU Angeli Merkel, w tym właśnie wybrana nowa szefowa partii Annegret Kramp Karrenbauer.

Bardziej wyważone były opinie przedstawicieli niemieckiego rządu. Minister spraw zagranicznych Heiko Maas krytycznie ocenił sens nałożenia dalszych sankcji na Rosję i jedyne co zaoferował, to pośrednictwo w mediacjach między stronami konfliktu w tzw. formacie normandzkim (Francja, Niemcy, Rosja i Ukraina). Podobnie zachowała się kanclerz Merkel. Najbardziej krytyczne stanowisko w niemieckim rządzie zajęła minister obrony Ursula von der Leyen, żądając zwolnienia członków załóg, zwrotu ukraińskich statków i zapewnienia swobodnego przepływu przez Cieśninę Kerczeńską.

Reakcja światowych polityków przychylnych Rosji była łatwa do przewidzenia. Wprawdzie działania na Morzu Azowskim zasługują na krytykę, przyznawali prawie wszyscy z nich, ale współpraca gospodarcza z Rosją jest kluczem do stabilności w globalnych relacjach politycznych i utrzymania na świecie pokoju, trzeba wiec ją kontynuować.

W świetle tych wydarzeń Niemcy stoją wobec oczywistego dylematu: mogą dołączyć do amerykańskich sankcji i przestać torpedować unijne próby zastosowania w stosunku do Nord Stream 2 regulacji podważających decyzję o budowie rurociągu. Albo dokończyć rurociąg, co zapewne będzie miało negatywny wpływ na europejską kohezję polityczną i niemiecką wiarygodność jako zaufanego partnera we wspólnotowych działaniach. Dla Niemiec to bardzo trudna decyzja. Wiele państw czeka na nią z niepokojem.