Stępiński o konwalidacji w kontekście wyboru sędziów Trybunału Konstytucyjnego

Ostatnio modne jest słowo konwalidacja. Posługując się uproszczeniem, można rozumieć je, jako uzdrowienie czynności prawnej, polegające na usunięciu wad, którymi była dotknięta. Ponieważ żadna z ustaw nie zawiera definicji terminu konwalidacja, równie dobrze można przyjąć, że konwalidować można wady istniejące, jak i wydumane.

Publikacja: 01.12.2015 13:13

Tryubunał Konstytucyjny

Tryubunał Konstytucyjny

Foto: Fotorzepa, Marta Bogacz

Dawno temu praktykował adwokat X. Kolega równie zacny, co pomysłowy. Pewnego razu mec. X szykował się do ważnego przemówienia w tak zwanej kiepskiej sprawie, czyli w sprawie w zasadzie niemożliwej do wygrania. Zadanie nie było proste, bo prawo, które należało stosować, a przede wszystkim zgromadzone dowody, wykluczały standardowe działania adwokackie, wypracowane latami przez obrońców sądowych, umiejących posługiwać się prawem i logiką. Deliberując nad linią obrony Kolega X wpadł na genialny pomysł - wygra, jeśli dokona konwalidacji praw optyki, które – co tu ukrywać – wykluczają linię obrony, którą opracował. Kolega X poszedł po bandzie i postanowił przyjąć następujące założenie: konwalidować można nie tylko czynności prawne dotknięte wadami, ale także twierdzenia naukowe i wynikające z nich zasady. I kiedy przystąpił do przesłuchania świadka na rozprawie głównej, zadał mu tylko trzy chytre pytania. Co świadek robił w chwili zdarzenia? Kierowałem autobusem. Jeśli świadek kierował autobusem, to jak świadek mógł widzieć, co się dzieje za jego plecami? Widziałem zajście w lusterku wstecznym, w którym widać wnętrze autobusu. I co świadek widział? Widziałem, jak oskarżony uderzył milicjanta, tak że spadła mu czapka. Nie mam więcej pytań, stwierdził obrońca. A kiedy doszło do przemówienia powiedział tak: proszę o uniewinnienie mojego klienta, zgodnie zresztą z zeznaniami świadka, które są wiarygodne. Przecież z praw optyki wynika, że w lustrze widać na odwrót. Zatem, to nie mój klient uderzył milicjanta, lecz milicjant klienta. Wątku czapki Kolega X czujnie nie rozwinął.

Przytaczam tę anegdotę z prostego powodu. Pan Prezydent RP od kilku tygodni nie przyjmuje ślubowania pięciu sędziów Trybunału Konstytucyjnego, wybranych przez Sejm poprzedniej kadencji, na podstawie przepisów ustawy, której niekonstytucyjności niedawna opozycja ostatecznie nie zaskarżyła. Wiele wskazuje na to, że pan Prezydent w kwestii ślubowania zdania nie zmieni. Taki stan rzeczy, to powód, by zacząć szperać w prawie i sprawdzić, jakie konsekwencje mogą wywołać zaniechania innych organów państwa, które – co ilustrują poniższe przykłady - mogą mieć wpływ na objęcie najważniejszego urzędu w naszym kraju. Urzędu Prezydenta RP.

Zgodnie z art. 68.1 ustawy z dnia 27 września 1990r o wyborze Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, Państwowa Komisja Wyborcza stwierdza - w drodze uchwały - wynik wyborów na Prezydenta Rzeczypospolitej. Cóż by się stało, gdyby PKW, obojętnie z jakich powodów, dopuściła się grzechu zaniechania i nie podjęła uchwały o stwierdzeniu wyniku wyborów? Jak przymusić PKW do podjęcia uchwały, gdyby jej członkowie oświadczyli, że nie przyłożą ręki do wyboru, który im nie pasuje! Tego ustawa nie określa. Można jedynie domyślać się, że prezydent elekt, wytypowany w sondażach jako zwycięzca, nie mógłby objąć stanowiska. Niezły galimatias. No nie?

Zgodnie z art. 76 w/w ustawy Sąd Najwyższy podejmuje uchwałę rozstrzygającą o ważności wyboru Prezydenta RP, a następnie „niezwłocznie" przedstawia ją Marszałkowi Sejmu i PKW i ogłasza w Dzienniku Ustaw. Jaki powstałby bałagan w państwie, gdyby Sąd Najwyższy, obojętnie z jakich powodów, zaczął droczyć się z prezydentem elektem i jego obozem politycznym i na kilka miesięcy złożył ad acta uchwałę stwierdzającą ważność wyborów. Albo, co gorsza, po kilku miesiącach od objęcia urzędu przez Prezydenta, dokonał jej konwalidacji.

adw. Krzysztof Stępiński

PS. Zniesmaczonych tym, co się działo kilka dni temu w Sejmie pocieszam. Kolega X przegrał, bo sędzia nie dał się nabrać. Ufajmy niezawisłym sędziom.

Dawno temu praktykował adwokat X. Kolega równie zacny, co pomysłowy. Pewnego razu mec. X szykował się do ważnego przemówienia w tak zwanej kiepskiej sprawie, czyli w sprawie w zasadzie niemożliwej do wygrania. Zadanie nie było proste, bo prawo, które należało stosować, a przede wszystkim zgromadzone dowody, wykluczały standardowe działania adwokackie, wypracowane latami przez obrońców sądowych, umiejących posługiwać się prawem i logiką. Deliberując nad linią obrony Kolega X wpadł na genialny pomysł - wygra, jeśli dokona konwalidacji praw optyki, które – co tu ukrywać – wykluczają linię obrony, którą opracował. Kolega X poszedł po bandzie i postanowił przyjąć następujące założenie: konwalidować można nie tylko czynności prawne dotknięte wadami, ale także twierdzenia naukowe i wynikające z nich zasady. I kiedy przystąpił do przesłuchania świadka na rozprawie głównej, zadał mu tylko trzy chytre pytania. Co świadek robił w chwili zdarzenia? Kierowałem autobusem. Jeśli świadek kierował autobusem, to jak świadek mógł widzieć, co się dzieje za jego plecami? Widziałem zajście w lusterku wstecznym, w którym widać wnętrze autobusu. I co świadek widział? Widziałem, jak oskarżony uderzył milicjanta, tak że spadła mu czapka. Nie mam więcej pytań, stwierdził obrońca. A kiedy doszło do przemówienia powiedział tak: proszę o uniewinnienie mojego klienta, zgodnie zresztą z zeznaniami świadka, które są wiarygodne. Przecież z praw optyki wynika, że w lustrze widać na odwrót. Zatem, to nie mój klient uderzył milicjanta, lecz milicjant klienta. Wątku czapki Kolega X czujnie nie rozwinął.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Likwidacja CBA nie może być kolejnym nieprzemyślanym eksperymentem
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Opinie Prawne
Marek Isański: Organ praworządnego państwa czy(li) oszust?
Opinie Prawne
Marek Kobylański: Dziś cisza wyborcza jest fikcją
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Reksio z sekcji tajnej. W sprawie Pegasusa sędziowie nie są ofiarami służb
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Ideowość obrońców konstytucji