Według doniesień prasowych w Sądzie Najwyższym trwa walka o akta. Pierwsza prezes Małgorzata Manowska chce, by sprawy przynależne do Izby Dyscyplinarnej, a rozpatrywane w innych izbach przekazano do Dyscyplinarnej.
ALEKSANDER STĘPKOWSKI: Nie ma mowy o żadnej walce o akta. Pierwsza prezes pilnuje natomiast, by przestrzegana była ustawowo określona właściwość izb w Sądzie Najwyższym, i sygnalizuje stwierdzone nieprawidłowości, prosząc o doprowadzenie do stanu zgodności z prawem. Ubolewam, że dochodzi do tego rodzaju sygnalizacji, wszak od sędziów można i należy oczekiwać starannego przestrzegania obowiązującego prawa.
Czytaj też: Aleksander Stępkowski: Podziały w Sądzie Najwyższym jeszcze potrwają
Ponoć niektórzy sędziowie uważają, że działania pierwszej prezes Sądu Najwyższego nie mają podstaw prawnych i mogą być odbierane jako próba wywarcia na nich nacisku?
Trudno komentować, gdy osoby, które mają prawny obowiązek przestrzegania przepisów o właściwości izb SN, zamiast usunąć samemu te nieprawidłowości, uznają przypomnienie treści obowiązującego prawa za naciski. Równie dobrze można uznać za naciski drukowanie Dziennika Ustaw. Pierwsza prezes wszelkich sygnalizacji dokonuje, kierując się nie własnym uznaniem, ale po wnikliwej analizie, w tym na podstawie opinii Biura Studiów i Analiz SN, które rozwiewają wątpliwości, jakimi kompetencjami dysponuje. Z naciskiem powtarzam, że bulwersuje nade wszystko potrzeba dokonywania w SN tego typu sygnalizacji wynikająca z nieprzestrzegania ustawy o SN w sekretariatach izb. Zdumiewająca jest przy tym argumentacja, bo przecież sama inicjatorka postępowania, w ramach którego TSUE wydał postanowienie zabezpieczające – czyli komisarz Jourová – przyznała, że postępowania w sprawach, o których rozmawiamy, mogą się toczyć w Izbie Dyscyplinarnej.