Przypomina mi się to za każdym razem, gdy czytam analityków mających ekonomiczne wykształcenie i socjalistyczne inklinacje, którzy piszą, że w Polsce podatki są niskie lub przynajmniej że nie są wysokie, na dowód czego wyciągają arkusze kalkulacyjne z jakimiś tabelami lub wykresami.

Jeżeli statystyczny podatnik, osiągający w jakimś kraju statystyczne wynagrodzenie, mógłby nabyć przed opodatkowaniem towary i usługi o wartości 1200 euro, a po opodatkowaniu podatkami bezpośrednimi i pośrednimi może nabyć towary i usługi o wartości 595 euro netto (bez VAT), to znaczy, że podatki w tym kraju są niskie czy jednak wysokie?

Wszystko zależy od tego, co porównujemy i do czego. Nie możemy porównywać stopy podatkowej w krajach biedniejszych do stopy podatkowej w krajach bogatszych w tym samym momencie i to bez porównania wysokości progów podatkowych. Trzeba raczej zacząć od porównania stóp i progów podatkowych w krajach obecnie biedniejszych do tych, jakie były w krajach, które dziś są bogatsze, ale w czasach, zanim się one wzbogaciły. Kraje skandynawskie są bogate nie dlatego, że mają wysokie podatki, tylko dlatego, że kiedyś miały niskie podatki. A za wysokie podatki płacą niską mobilnością dochodową – od stu lat na czele listy najbogatszych figurują te same nazwiska. Najbogatsi płacą tam więcej, by w spokoju pozostawać najbogatszymi. Zobaczymy, dokąd to zaprowadzi Szwecję, która stała się bogata dzięki temu, że od 200 lat nie uczestniczyła w wojnach, a w tym czasie pozwalała jednym obywatelom wykorzystywać pracę innych swoich obywateli do eksploatacji zasobów naturalnych – głównie w kopalniach rudy – w sposób, który dziś uznalibyśmy za nieludzki. Gdyby tego wówczas nie robiła, czy byłaby tak bogata, jak jest dzisiaj? I czy jej najbogatsi obywatele mogliby dziś płacić tak wysokie podatki?

Autor jest adwokatem, profesorem Uczelni Łazarskiego i szefem rady WEI