Przed kilkoma dniami musiałem kupić korek do pojemnika płynu hamulcowego, mały ale niezbędny element samochodu. Na szczęście rynek motoryzacyjny mamy tak rozwinięty, że w pierwszej większej hurtowni ustaliłem, iż mają taki i kosztuje jedynie 20 zł. Magazynier sprawnie wydawał części, ale wcześniej trzeba było postać w rosnącej kolejce, mimo że aż trzech panów za biurkami wypisywało faktury. Kolejne ich metry od razu, chyba że drukarka się zacięła, układały się grzecznie w paczkach, do których pewnie nikt nigdy nie zajrzy.
I tak, licząc minuty upływającej słonecznej soboty, zastanawiałem się, czy nie da się prościej.
Co prawda zbytnie uproszczenie też może być udręką dla tzw. interesariuszy. Takie zapędy ujawnił ostry spór w końcówce prac nad wielkim usprawnieniem sądów cywilnych. Chodzi o propozycję swoistej kary za błąd prawnika. Pomysł Ministerstwa Sprawiedliwości polegał na wprowadzeniu dodatkowej opłaty sądowej za możliwość złożenia odwołania do wyższej instancji, jeśli przy pierwszym odwołaniu (apelacji, kasacji) występujący w sprawie prawnik popełni błąd i nie opłacił jej w pełni. Miała to być dodatkowa kara za możliwość poprawki. Aby wpaść w ten rygor ekstraopłaty, (wynoszącej zwykle 5 proc. spornej kwoty) wystarczyłoby, że przy opłacie wynoszącej np. kilka czy kilkadziesiąt tysięcy złotych brakowało złotówki.
Czytaj też: