Krzysztof Adam Kowalczyk: Witajcie w nowej normalności

Musimy nauczyć się żyć i pracować w warunkach permanentnego zagrożenia Covid-19. Czy to oznacza, że zobojętniejemy na kolejne informacje o jego ofiarach?

Publikacja: 14.05.2020 21:00

Krzysztof Adam Kowalczyk: Witajcie w nowej normalności

Foto: Adobe Stock

Wydawało się, że lockdown, jak z angielska nazwano powszechne uziemienie Polaków, potrwa tydzień, góra dwa. Właśnie mijają dwa miesiące, jak rząd wyjął wtyczkę z gniazdka i zatrzymał gospodarkę. Powoli do nas dociera, że stan pandemii potrwa dużo dłużej. Ile? Równie dobrze mogą to być dwa kwartały, jak i dwa lata. A może nigdy już nie wrócimy do świata sprzed Covid-19, jeśli uczeni nie znajdą szczepionki albo będzie za droga? Pandemia to dla jednych straty, dla innych okazja do zarobku, nie tylko na maseczkach.

Na razie jednak tych, co zarabiają, jest wielokrotnie mniej niż tracących. Co z tego, że skoczył popyt na laptopy i komputery, które wyrywają sobie rodzice i dzieci zmuszone do nauki i pracy w czterech ścianach mieszkania, skoro padły usługi z fryzjerem na czele. Nasz przegląd sytuacji w różnych branżach pokazuje, że choć tzw. rozmrażanie gospodarki już trwa, do normalności daleko. Spadek sprzedaży ciężarówek o dwie trzecie odzwierciedla załamanie w transporcie, który najpierw utknął na granicach, a potem stracił zamówienia, bo wiele fabryk stanęło. Turystyka zamarła, a wraz z nią sprzedaż autobusów (spadek aż o trzy czwarte). Po trwającej od połowy marca przerwie wracają do życia galerie handlowe, ale aż 40 proc. klientów obawia się tam wracać w najbliższym czasie.

Gdy rząd zahibernował gospodarkę, wydawało się, że potrwa to krótko. Stąd wezwania do natychmiastowej pomocy, by ułatwić firmom przetrwanie tego stanu zawieszenia i powrót do normalności. Część pomocy – jak ta z PFR – dystrybuowana jest w miarę sprawnie. Część – głównie z urzędów pracy – ciurka wąskim strumykiem. Wszystko to zostało obliczone na okres kilku miesięcy. A co, jeśli pandemia wróci drugą falą jesienią i potrwa jeszcze rok lub dłużej?

Rząd odmraża gospodarkę nie tylko dlatego, że system ochrony zdrowia po pierwszych pełnych paniki i braków sprzętowych tygodniach jest jako tako przygotowany na ataki wirusa. Ale także dlatego, żeby znowu zaczęły płynąć do kasy państwa podatki i składki ZUS. A to oznacza, że musimy nauczyć się żyć i pracować w warunkach permanentnego zagrożenia Covid-19. Ta nowa normalność to nie tylko zagrożenie, ale i „gospodarka 90 proc.", jak nazwał „The Economist" działanie na niepełnych obrotach, z wyłączonymi na długo lub osłabionymi działami, jak show-biznes, turystyka, gastronomia.

Jeśli nie pojawi się szczepionka na koronawirusa, to w tej nowej normalności zobojętniejemy na informacje o liczbie jego ofiar – tak jak nikogo w Polsce nie rusza już 3 tys. ofiar wypadków drogowych rocznie. Pamiętają Państwo, z jaką emocją przyjęliśmy informacje o pierwszym zakażonym Polaku? W środę, gdy piszę ten tekst, licznik wskazuje już 17,5 tys. zakażonych i ponad 860 zmarłych. W dwa miesiące pandemia w Polsce zabrała tyle istnień, ile wypadki drogowe w 3,5 miesiąca. Witajcie w nowej normalności.

Wydawało się, że lockdown, jak z angielska nazwano powszechne uziemienie Polaków, potrwa tydzień, góra dwa. Właśnie mijają dwa miesiące, jak rząd wyjął wtyczkę z gniazdka i zatrzymał gospodarkę. Powoli do nas dociera, że stan pandemii potrwa dużo dłużej. Ile? Równie dobrze mogą to być dwa kwartały, jak i dwa lata. A może nigdy już nie wrócimy do świata sprzed Covid-19, jeśli uczeni nie znajdą szczepionki albo będzie za droga? Pandemia to dla jednych straty, dla innych okazja do zarobku, nie tylko na maseczkach.

Pozostało 81% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację