Trudno jednak zrozumieć, dlaczego PiS z premedytacją prowokuje zarzuty i podejrzenia o nieczyste intencje. Zmiana procedury wyborczej do KBW, według której to polityk (minister spraw wewnętrznych i administracji) przedstawia trzech kandydatów na szefa biura, może budzić uzasadnione obawy. Mogą one jeszcze tylko wzrosnąć, gdy związany z ustawodawcą minister przedstawia trzech kandydatów, o zgrozo, związanych z nim samym, tj. władzą wykonawczą. Tak właśnie się stało.

Nie chcę podawać w wątpliwość kompetencji trójki kandydatów zgłoszonych przez Joachima Brudzińskiego, a tym bardziej ich uczciwości. Chodzi tu wyłącznie o kwestię smaku.

Prawu i Sprawiedliwości zabrakło go nie po raz pierwszy. Wybory to zawsze delikatna, czasem drażliwa sprawa, zwłaszcza gdy dokonuje się przy nich legislacyjnych modyfikacji. Już pod koniec 2017 r. zmiany w prawie wyborczym wywołały wiele kontrowersji, po co je potęgować. Nic bowiem nie stało na przeszkodzie, aby wytypować osoby, których kandydatury nie wzbudzą kontrowersji. W Polsce jest mnóstwo ludzi z doświadczeniem, autorytetem i niezwiązanych z żadną opcją polityczną. Może też warto było im dać szansę? ©?