Za ich pobyt płaci Państwo, czyli między innymi ja. Również matce tego dziecka w ramach pomocy społecznej płacę to, czego nie chce uiścić mój pierwszy podopieczny. Czyli nie mając żadnej przyjemności z ich zbliżenia, za jego skutki płacę podwójnie.

Identycznie rzecz ma się z rowerzystami. Jako pieszy płatnik podatków zbudowałem im do spółki z Unią sieć ścieżek. Na ścieżce rowerowej pieszy ma obowiązek ustąpić rowerzyście. Jest to o tyle słuszne, że rowerzysta jest nieprzewidywalny. Może w dowolnym momencie wjechać na ścieżkę z dowolnego miejsca i z dowolną prędkością. Jeśli dodać, że rowerzyści jeżdżą również po trawnikach i pasach dla pieszych, to znaczy, że jeżdżą wszędzie. Po pasach wprawdzie nie wolno im jeździć, tylko prowadzić rower obok, ale to się nie zdarza.

Policja może ich zatrzymać, ale nie może. W radiowozie jest bez szans, bo uciekający rowerem bez trudu przejedzie między słupkami, które postawiono wszędzie na skrajach chodników, żeby auta nie wjeżdżały. Policjant na motocyklu ma już lepiej, choć pędząc wśród pieszych po chodniku może czuć się nieswojo, czego na pewno nie odczuwa śmigający przed nim rowerzysta. Właściwie jedynym, który może zatrzymać rowerzystę, jest tajniak na rowerze. Ale co mu zrobi, skoro tamten nie musi mieć przy sobie ani dokumentu tożsamości, ani pieniędzy na mandat? Zabrać roweru też mu nie wolno, więc ostatecznie mógłby go nałomotać pompką. Tyle że obecnie do pompowania kół używa się sprężonego powietrza w aerozolu.

Na jezdniach, które do niedawna miały dwa pasy ruchu dla wszystkich pojazdów, obecnie jest pas prawy tylko dla rowerów, najczęściej pomalowany dodatkowo czerwoną farbą. Zaś między pasem dla rowerzystów a tym z lewej jest wysoki krawężnik, który w zamyśle ma chronić cyklistów przed pojazdami. Życie jednak spłatało projektantom figla i bariera spełnia rolę odwrotną, bo autobus , jak zawadzi o ten krawężnik, to się odbije, rowerzysta zaś, gdy tylko pośliźnie się na tej czerwonej farbie, wygruża się wprost pod koła mechaniczne, sam tworząc czerwoną farbę.

Wszystko powyższe pisałem jako pieszy lub kierowca pojazdu mechanicznego, czyli z pozycji definiowanej jako wrogiej cyklistom. Ale niekiedy wskakuję na rower i wszystkie powyższe zasady ulegają odwróceniu. No, może z wyjątkiem tej, że jadąc rowerkiem między autobusami i tirami czuję się jak w więzień, skazany za niepłacenie alimentów.