Dlatego trudno się dziwić, że mamy kolejny rekord, który tym razem ogłosili meblarze. Wzrost wartości rynku meblowego o 8 proc., do prawie 50 mld zł, przebicie psychologicznej granicy 10 mld euro przychodów z zagranicznej sprzedaży, realna szansa na pokonanie Włochów i zajęcie trzeciego miejsca na globalnym podium eksporterów – to naprawdę robi wrażenie. Ale jednocześnie ten niewątpliwy sukces wyraziście pokazuje poważną słabość naszych firm. Bo niestety wciąż idziemy „w masę", a nie w marżę. Nadal niewiele sprzedajemy pod własną marką, więcej jako produkty sieciowe, sprzedawane jako „no name", np. pod brandem właściciela sklepów. Jest jakość, bo bez niej nasze firmy nie miałyby szans na zagranicznych rynkach. Jest też potencjał. Brakuje tylko tego błysku, który odróżnia wyrób markowy od popularnego.