Zawiadomienie do prokuratury i pytania o inwigilację opozycji przez władze – to działania Nowoczesnej po czwartkowej publikacji „Gazety Wyborczej". W tekście ujawniono nagrania rozmów policjantów z piątku 21 lipca.
Tego dnia miało miejsce apogeum demonstracji przeciwko zmianom w sądownictwie. W piątek wieczorem demonstracja odbywała się m.in. przed budynkiem Senatu. Z zapisu rozmów wynika, że policjanci śledzili lidera Nowoczesnej Ryszarda Petru oraz działaczy stowarzyszenia Obywatele RP.
Tekst natychmiast stał się tematem politycznym – i to takim, w którym głos zabrali politycy nie tylko Nowoczesnej, ale też Platformy Obywatelskiej. A działacze partii Ryszarda Petru zapowiadają, że to nie koniec działań, które mają wyjaśnić całą sprawę.
Do sprawy kilkakrotnie odnosił się już lider Nowoczesnej. – Czuję się trochę tak jak osoba, której okradziono mieszkanie. To jest poczucie braku bezpieczeństwa – powiedział w piątek w programie #RZECZoPOLITYCE Ryszard Petru. – Mam poważne pytania i obawy, które skierowałem do premier Beaty Szydło, co jeszcze służby robią. Bo przecież taki monitoring i inwigilacja są proste. Chciałbym się dowiedzieć, czy inni politycy też są monitorowani, czy jesteśmy podsłuchiwani, czy prowadzone są przeciwko nam działania operacyjne – dodał Petru. Lider Nowoczesnej przypomniał też, że w USA afera z podsłuchiwaniem opozycji (Watergate) doprowadziła do upadku prezydenta Nixona.
Policja broni się i tłumaczy, że celem działań było „zapewnienie bezpieczeństwa" osobom uczestniczącym wtedy w manifestacji. W opublikowanym jeszcze w czwartek komunikacji Komenda Stołeczna Policji twierdzi: „opisane w tekście działania policjantów nie mają nic wspólnego z rzeczywistą inwigilacją".