Wejście na teren sąsiedniej nieruchomości jest niezbędne, gdy nie ma innej możliwości wykonania robót budowlanych. Prawne ramy dla takiej sytuacji stwarza art. 47 ust. 1 i 2 prawa budowlanego, który określa tryb zajęcia nieruchomości. Przewiduje, że jeżeli do wykonania prac przygotowawczych lub robót budowlanych jest niezbędne wejście do sąsiedniego budynku, lokalu lub na teren sąsiedniej nieruchomości, trzeba jeszcze przed rozpoczęciem robót uzyskać zgodę ich właścicieli oraz uzgodnić z nimi przewidywany sposób, zakres i terminy korzystania z tych obiektów, a także ewentualną rekompensatę. W razie nieuzgodnienia warunków takiego wejścia rozstrzyga o tym organ administracji.
Widać nie zawsze to wystarczy, skoro z interpretacją, zwłaszcza w razie częstych sporów na tym tle, musi spieszyć sąd. Zanim jednak sprawa znajdzie się na wokandzie, musi przejść ścieżkę urzędową.
Spór graniczny
Sprawa, którą rozstrzygał Wojewódzki Sąd Administracyjny w Poznaniu, zaczęła się od zgłoszenia w kwietniu 2015 r. robót budowlanych przez małżeństwo B., właścicieli domu jednorodzinnego w gminie Grodziec. Miały polegać na położeniu na zewnętrznej ścianie zaprawy klejowej wraz z siatką budowlaną i nałożeniu farby.
Od zgłoszenia, opartego m.in. na oświadczeniu o prawie do terenu, na którym miały być przeprowadzone prace, nikt nie wniósł sprzeciwu. Sąsiedzi zaprotestowali dopiero wtedy, gdy dowiedzieli się, że ocieplenie domu na podstawie zaakceptowanego zgłoszenia wymaga rusztowania, które może stanąć tylko na ich działce. Zadawniony spór o granice działek spowodował, że nie zgodzili się na wejście na ich posesję.
Małżonkowie B. złożyli więc wniosek do starosty o wydanie decyzji o niezbędności wejścia na teren sąsiedniej działki. Starosta odmówił takiego pozwolenia. Jego zdaniem art. 47 ust. 2 prawa budowlanego nie ma tu zastosowania, Dom państwa B. znajduje się ściśle w granicy działek. Zachodzi więc prawdopodobieństwo trwałego naruszenia granicy po wykonaniu elewacji zewnętrznej budynku. Utrzymując w mocy decyzję starosty, wojewoda zwrócił uwagę, że mogłoby dojść do trwałego ograniczenia prawa Ł., właścicieli sąsiedniej nieruchomości.