Na wprowadzenie kolejnego obowiązku biurokratycznego oburzył się Związek Nauczycielstwa Polskiego. „Skoro jest tak dobrze, to dlaczego dyrektorzy mają składać raporty o zapoznaniu się nauczycieli z listem o dokonaniach Anny Zalewskiej?" – czytamy w odpowiedzi. I podkreśla, że żadnego przełomu w negocjacjach w sprawie płac nie było.
Dyrektorzy szkół jednak zamierzają przygotowywać sprawozdania. „Nie wątpię, że stosowne raporty napłyną. Znajdą się też odpowiednie wpisy w szkolnej dokumentacji. Nie pierwszy, nie dziesiąty i nie setny raz w oświacie udokumentujemy coś dla świętego spokoju, bez żadnej wiary w sens tej czynności" – skomentował na swoim blogu „Wokół szkoły" Jarosław Pytlak, dyrektor Zespołu Szkół STO w Warszawie. Jak zaznacza, blisko 70 proc. szkół w Polsce weszło w spór zbiorowy i rozpoczęło przygotowania do strajku, więc plany MEN dotyczące zmian w wynagrodzeniach są wszystkim znane.
Szykujący się do strajku nauczyciele potwierdzają, że mogą odstąpić od tych działań, dopiero gdy ich pensje pójdą w górę o 1000 zł.
Zwrócili także uwagę MEN, że zaplanowany od marca 2018 r. trzyletni wzrost wynagrodzeń o 16,1 proc. jest mniejszy niż wzrost pensji minimalnej w tym okresie. Z kolei zapowiedziany dodatek dla stażysty w wysokości 1000 zł rocznie jest niższy niż zlikwidowany kilka miesięcy wcześniej dodatek na zagospodarowanie. A przyznanie tych pieniędzy spowoduje, że stażyści będą zarabiać o 10 zł więcej niż nauczyciele kontraktowi.
Podkreślają także, że jak dotąd środki na podwyżki, które według zapowiedzi MEN mają być we wrześniu, nie zostały zagwarantowane w budżecie.
Nauczyciele zarzucają także ministerstwu, że poprzez ostatnią reformę obniżono prestiż ich zawodu.