Gdy w różnych miejscach na świecie wymieniał pan nazwisko Stanisław Moniuszko, jakie były reakcje?
Na ogół traktowano jako nazwisko nowe, choć oczywiście wśród ludzi w różny sposób związanych z operą niemal każdy coś o nim słyszał. Zarówno „Halka" , jak i „Straszny dwór" nie są hasłami obcymi, ale to jednak taka wiedza z Wikipedii.
Kiedy postanowił pan zająć się Moniuszką intensywniej?
Od jakiś dziesięciu lat w wielu teatrach zacząłem rozdawać partytury. Niestety, nie było dobrych nagrań „Halki", a trudno wzbudzić poważniejsze zaciekawienie widokiem samych nut. Dyrygent się nimi zajmie, ale dyrektorzy zarządzający teatrami raczej nie, wielu z nich nie umie czytać nut, a to oni trzymają władzę.
Podczas swoich recitali śpiewa pan też pieśni Moniuszki.