„Eugeniusz Oniegin" w Teatrze Wielkim w Łodzi

Pomysł to szalony, by finał „Eugeniusza Oniegina" rozegrać z Leninem w tle, ale tak powstała najważniejsza scena spektaklu w Łodzi.

Publikacja: 07.11.2016 17:44

Foto: Teatr Wielki w Łodzi

Jeśli sami Rosjanie próbują pokazać inaczej niż nakazuje tradycja to arcydzieło, dlaczego inni nie mają tego robić?

W inscenizacji Teatru Bolszoj „Eugeniusza Oniegina" Piotra Czajkowskiego przez trzy akty wszyscy bohaterowie siedzieli przy stole, nieustannie ucztując i pijąc. W porównaniu z tym poczynania Pawła Szkotaka w Teatrze Wielkim w Łodzi uznać można za wyjątkowo delikatne. Dokonał jedynie przesunięcia w czasie akcji „Eugeniusza Oniegina" – z pierwszej dekady XIX stulecia w okres schyłku carskiej Rosji.

Sielski świat dworku Łarinych, który odwiedza znudzony wielkopańskim życiem Oniegin, niebawem zostanie brutalnie zniszczony. Bohaterowie na razie jednak cieszą się drobnymi urokami życia.

Paweł Szkotak przedstawia obraz idylliczny, momentami zahaczający o kicz. To wszakże reżyser czujący reguły teatru, więc w przeciwieństwie do wielu innych inscenizacji operowych u niego każdy, kto choć na moment wchodzi na scenę, nie czyni tego przypadkowo. Takich działań i rekwizytów jest w spektaklu nawet za dużo. Zabrakło zaś odrobiny dystansu, poetyckiego symbolu. Akcję przytłoczył nadmierny realizm.

Kulminacyjny dla dramatu jest akt III, w którym Oniegin wraca po kilkuletniej podróży do Petersburgu. Spotyka tam Tatianę Łariną, której miłość kiedyś odrzucił. Dopiero teraz pojmuje, co stracił, ale ona jest już żoną księcia Gremina.

W Łodzi nie ma arystokratycznego balu, rewolucja zmiotła stary świat. Elegancki polonez stał się pokazem brutalnej siły bolszewików, a w tym popularnym fragmencie opery odkrywamy niesłyszaną wcześniej grozę. Mnogość planów i detali znów jednak osłabia siłę reżyserskiej koncepcji, dlatego najważniejszy i najpiękniejszy jest finał.

Na pustej scenie wśród padającego śniegu Oniegin błaga Tatianę, by znów obdarzyła go uczuciem. Ona odmawia, zapewne w trosce o życie swoje i Oniegina. Gremin jest bolszewickim dowódcą, na bohaterów Czajkowskiego z gigantycznej mównicy (oryginalny projekt rosyjskiego konstruktywisty El Lissitzky'ego) groźnie spogląda Lenin. Nastały czasy, w których uczucia ludzi kompletnie się nie liczą.

Ten finał nie sprzeciwia się „Eugeniuszowi Onieginowi". Emocje zostały spotęgowane przez orkiestrę, która zresztą przez wszystkie akty znakomicie buduje klimat. Dyrygent Wojciech Rodek bardzo wnikliwie odczytał partyturę. Z obsady, którą oglądałem, przekonujące, autentyczne postaci stworzyli Rafał Songan (Oniegin) i Anna Wiśniewska-Schoppa (Tatiana).

Jeśli sami Rosjanie próbują pokazać inaczej niż nakazuje tradycja to arcydzieło, dlaczego inni nie mają tego robić?

W inscenizacji Teatru Bolszoj „Eugeniusza Oniegina" Piotra Czajkowskiego przez trzy akty wszyscy bohaterowie siedzieli przy stole, nieustannie ucztując i pijąc. W porównaniu z tym poczynania Pawła Szkotaka w Teatrze Wielkim w Łodzi uznać można za wyjątkowo delikatne. Dokonał jedynie przesunięcia w czasie akcji „Eugeniusza Oniegina" – z pierwszej dekady XIX stulecia w okres schyłku carskiej Rosji.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
radio
Lech Janerka zaśpiewa w odzyskanej Trójce na 62-lecie programu
Kultura
Zmarł Leszek Długosz
Kultura
Timothée Chalamet wyrównał rekord Johna Travolty sprzed 40 lat
Kultura
Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie podaje datę otwarcia
Kultura
Malarski instynkt Sharon Stone