Kochankowie ofiarami polityki

W opowieści o Romeo i Julii intrygująca, nowoczesna reżyseria przytłoczyła we Wrocławiu muzyczną poprawność.

Aktualizacja: 25.03.2018 17:49 Publikacja: 25.03.2018 17:31

Foto: Opera Wrocławska

Opera Belliniego nosi tytuł „I Capuleti e I Montecchi", co prowadzi nas do Szekspira, lecz nie jest to trop słuszny. Owszem, bohaterami są Romeo i Julia, ale historia została zaczerpnięta z XV-wiecznych włoskich tekstów, których słynny Anglik nie znał.

W tytule są zaś nazwiska dwóch rodów, a raczej wrogich obozów politycznych. Pokazane zdarzenia mają źródła w historii i choć na potrzeby opery zostały mocno przetworzone, układają się w opowieść o śmiertelnych sporach, niemożności porozumienia się i o tym, że polityczna zaciekłość prowadzi do tragedii jednostek.

Krystian Lada, Polak w Brukseli, gdzie był związany ze słynnym Theatre La Monnaie, dostrzegł w operze Belliniego temat niepokojąco aktualny dla Polski i dla Europy. Capuleti jest zwolennikiem rozwiązań siłowych, jego ludzie paradują w paramilitarnych mundurach, wkładanych jednak dopiero na miejscu zbiórki, noszą też broń. Romeo, przywódca Montecchich, dąży do zgody, chce wolności i nieskrępowanej swobody.

A zatem nacjonalizm kontra liberalizm? Po pierwszych scenach spektakl Opery Wrocławskiej można traktować jako obraz tego, co dziś zagraża nie tylko naszemu krajowi. Na szczęście Krystian Lada nie uległ pokusie łatwej aktualizacji.

Reżyser operuje skrótem, symbolem, a w części drugiej wręcz całkowicie zmienił klimat. Gdy Julia zapadła w letarg, a Romeo przy jej grobie wypija truciznę, Krystian Lada proponuje poetyckie przejście na drugą stronę świata. Tam, gdzie ziemskie konflikty już się nie liczą, a śmierć łączy kochanków na zawsze.

„I Capuleti e I Montecchi" to jednak arcydzieło epoki belcanta, więc dla współczesnego teatru bywa trudnym materiałem. Jak pokazać zdarzenia, by nie zagłuszyć muzyki? Jak uwiarygodnić postać Romea, gdy zgodnie z dawnym zwyczajem Bellini napisał ją na głos kobiecy?

Wrocławski spektakl próbuje radzić sobie z tymi rafami. Androgyniczny Romeo odgrywa istotną rolę w koncepcji reżysera. Niemniej intrygująca teatralność dominuje, zwłaszcza że męska część obsady jest zaledwie poprawna, a to za mało dla dzieła belcanta. Rolę kochanków powierzono solistkom, które wnoszą na scenę naturalny urok młodości, ale nie jest on w stanie przyćmić niedostatków. Utalentowana Aleksandra Opała powinna wpierw zlikwidować nieładną wibrację w głosie i płaskie dźwięki, nim zmierzy się z rolą Romea. Ładnie wypadł delikatny sopran Hanny Sosnowskiej, ale jej brakuje jeszcze wyrazistości do roli Julii.

Opera Belliniego nosi tytuł „I Capuleti e I Montecchi", co prowadzi nas do Szekspira, lecz nie jest to trop słuszny. Owszem, bohaterami są Romeo i Julia, ale historia została zaczerpnięta z XV-wiecznych włoskich tekstów, których słynny Anglik nie znał.

W tytule są zaś nazwiska dwóch rodów, a raczej wrogich obozów politycznych. Pokazane zdarzenia mają źródła w historii i choć na potrzeby opery zostały mocno przetworzone, układają się w opowieść o śmiertelnych sporach, niemożności porozumienia się i o tym, że polityczna zaciekłość prowadzi do tragedii jednostek.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kultura
Odnowiony Pałac Rzeczypospolitej zaprezentuje zbiory Biblioteki Narodowej
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Kultura
60. Biennale Sztuki w Wenecji: Złoty Lew dla Australii
Kultura
Biblioteka Narodowa zakończyła modernizację Pałacu Rzeczypospolitej
Kultura
Muzeum Narodowe w Krakowie otwiera jutro wystawę „Złote runo – sztuka Gruzji”
Kultura
Muzeum Historii Polski: Pokaz skarbów z Villa Regia - rezydencji Władysława IV