Doświadczenia innych krajów pokazują, że młodzi będą wyjeżdżać, dopóki dogonimy krajów rozwiniętych pod względem poziomu życia. Irlandia zaczęła zmieniać się z kraju emigrantów w kraj imigrantów dopiero na początku lat 90., kiedy osiągnęła ok. 80% poziomu życia Wielkiej Brytanii. Nasz cud gospodarczy w ostatnich 30 latach pozwolił nam przesunąć się z 25% do prawie 60% Niemiec. Ciągle jednak zbyt wcześnie, żeby spocząć na laurach. Napływ Ukraińców pomaga, ale czy oni też nie wyjadą, kiedy Niemcy się na nich otworzą?

Doganianie Zachodu to perspektywa kilkudziesięciu lat – pytanie: jak możemy ograniczyć skalę emigracji tu i teraz? Nie wypychać. Dzisiaj młody człowiek z prowincji ma w perspektywie kosztowną przeprowadzkę do dużego miasta – kosztowną, bo nieefektywne regulacje wykorzystania gruntów blokują budownictwo i windują ceny mieszkań. Niskopłatna praca jest relatywnie wysoko opodatkowana, więc państwo zabierze mu więcej niż w Irlandii. Obniżka wieku emerytalnego i majstrowanie polityków przy waloryzacji emerytur każą mu spodziewać się wyższych podatków w przyszłości. Archaiczny kodeks pracy i wyższy klin podatkowy umów o pracę utrudniają dostęp do zatrudnienia na czas nieokreślony, a tym samym podnoszenie umiejętności i wzrost zarobków. Na drodze stoją też korporacje zawodowe i regulacje branżowe w rodzaju apteki dla aptekarza, ziemi rolnej dla rolnika, a na uniwersytecie habilitacji. Dlatego nic dziwnego, że mając w perspektywie znacznie wyższe płace za granicą, wciąż wielu młodych wybiera emigrację.

Autor jest ekonomistą Fundacji Forum Obywatelskiego Rozwoju

W Monitorze Wolnej Przedsiębiorczości oceniamy gospodarcze działania rządu i pokazujemy bariery utrudniające funkcjonowanie firm. Dla czytelników, którzy na adres monitor@rp.pl napiszą, co ogranicza prowadzenie ich biznesu, mamy dwutygodniowy bezpłatny dostęp do e-wydania „Rzeczpospolitej".