Zaczęło się od rezygnacji z wszelkich programów lojalnościowych, dzięki którym pacjenci mogli liczyć na niższe ceny produktów. Apteki musiały zrezygnować z rządowego programu Karta Dużej Rodziny i udzielania porad zdrowotnych. Za zakazaną reklamę uznano informację o możliwości płacenia kartą, realizację kart ubezpieczenia lekowego czy informowanie, że personel apteki posługuje się językiem obcym – wylicza Konfederacja Lewiatan. Ostatnio zakazane zostało nawet wypożyczanie pacjentom inhalatorów, bo zdaniem służb takie działanie wyróżnia aptekę i służy wyłącznie zwiększeniu sprzedaży.

Choć nikt nie dyskutuje, że zakaz reklamy aptek jest słuszny, to jednak problem tkwi w zbyt dosłownym i rygorystycznym rozumieniu tego przepisu: „Zabroniona jest reklama aptek i punktów aptecznych oraz ich działalności. Nie stanowi reklamy informacja o lokalizacji i godzinach pracy apteki lub punktu aptecznego". Interpretacja zwykle jest taka, że zakazane jest wszystko oprócz informowania o godzinach otwarcia.

Lewiatan zwraca uwagę na to, że w zasadzie zabroniono aptekom nawiązywania jakichkolwiek relacji z pacjentami. To może skończyć się tym, że aptekarza, który ukończył trudne, wymagające studia farmaceutyczne, zastąpi za ladą robot. Ten z całą pewnością bezdusznie sprzeda lek i nie wpadnie mu do głowy żaden pomysł, który mógłby wyróżnić aptekę i zachęć klientów, by ją częściej odwiedzali.