Umowę między TVP a gminą Zakopane na zorganizowanie sylwestra ze strony telewizji podpisał tylko prezes stacji Jacek Kurski. Problem w tym, że jak ustaliła „Rzeczpospolita", umowy publicznej spółki muszą być parafowane przez dwóch członków zarządu lub prezesa i prokurenta – taki sposób reprezentowania spółki jest zapisany w KRS.
Sieć obywatelska Watchdog Polska uzyskała scan umowy na organizację sylwestra 2018 na Krupówkach od Urzędu Gminy Zakopane. W większości jej treść jest „zaczerniona". Szymon Osowski, prawnik Watchdog Polska, podejrzewa, że tajemnicą objęto m.in. gaże artystów i kary umowne. Jawne są nazwiska osób, które parafowały umowę z 16 listopada 2018 r. Ze strony gminy Zakopane (dołożyła do imprezy 1,1 mln zł) podpisała ją wiceburmistrz i skarbniczka, radca prawny oraz szefowa Zakopiańskiego Centrum Kultury. Ze strony telewizji jest podpis tylko prezesa Jacka Kurskiego. Brakuje podpisu Macieja Staneckiego, członka zarządu. „Do składania oświadczeń w imieniu spółki wymagane jest współdziałanie dwóch członków zarządu albo jednego członka zarządu łącznie z prokurentem" – czytamy w statucie spółki.
O tym, że władze Telewizji Polskiej znają i stosują ten wymóg, świadczą inne podobne umowy TVP z gminami. Np. z miastem Opole z kwietnia 2017 r. na organizację Festiwalu Piosenki (również pozyskana przez Watchdog Polska) nosi podpis wyłącznie członka zarządu Macieja Staneckiego, tyle że z zapisem: „na podstawie pełnomocnictwa zarządu udzielonego uchwałą".
W umowie „sylwestrowej" z gminą Zakopane takiej adnotacji nie ma – jest za to adnotacja, że prezes Kurski działa samodzielnie, a nie jako pełnomocnik. – Nie zwróciliśmy na to uwagi – mówi zaskoczony Szymon Osowski z Watchdog Polska. Jego zdaniem doszło do bezskutecznej czynności prawnej. – Impreza na podstawie tej wadliwie skonstruowanej umowy odbyła się, jednak nie kończy to sprawy. Moim zdaniem rodzi to ogromne kłopoty nie tylko dla władz Zakopanego, ale i zarządu TVP. Jakie? Nawet odpowiedzialność karna z racji niedopełnienia obowiązków, a więc art. 231 k.k. – ocenia Osowski.
Prawnicy są jednak podzieleni. Zdaniem dr. Radosława L. Kwaśnickiego, partnera w Kancelarii RKKW – KWAŚNICKI, WRÓBEL & Partnerzy, twierdzenie o bezwzględnej nieważności takiej umowy „byłoby niezasadne". – O ile pan Kurski nie miał pełnomocnictwa upoważniającego m.in. do zawarcia takiej umowy od zarządu TVP SA (tj. siebie i pana Saneckiego), umowa byłaby dotknięta znacznie lżejszą sankcją – tzw. bezskutecznością zawieszoną – mówi mec. Kwaśnicki. Zastrzega jednak, że do czasu potwierdzenia umowy przez spółkę (tj. zarząd) nie wywoływałaby ona skutków prawnych (byłaby „zawieszona", ale nie nieważna), zaś zwykłe jej potwierdzenie powodowałoby jej „odwieszenie".