- To było kuriozalne. Gdyby nie było to tak przerażające, byłoby to bardzo śmieszne. Mogłabym pomyśleć, że oglądam jakiś kabaret - stwierdziła Maja Ostaszewska o “Wiadomościach” w telewizji publicznej. Jak dodała, przez takie przekazy medialne Polacy nie wiedzą, co się dzieje. - Słyszą: dajemy wam prezenty. Nikt nam nie daje żadnych prezentów. Ja akurat jestem bardzo mocno za państwem opiekuńczym, choć uważam, że pomoc powinna być to sprawiedliwie rozdawana - tym, którzy jej potrzebują - podkreśliła w programie "Tomasz Lis". - Dziś opozycja, do której też mam wiele zastrzeżeń, zrozumiała, że nie wolno tego zabrać. Ale nie może być tak, ze za niezbędną pomoc socjalną mają być nam zabrane nasze wolności, że nie mamy prawa do wolności słowa - skwitowała.

Aktorka powiedziała także, że „jesteśmy nauczeni, że w anarchii jest coś fajnego, że politycy to nuda, kojarzą się obciachowo”. - Ale młodzi ludzie zaczynają sobie uświadamiać, że wolny dostęp do internetu, social mediów, to też jest polityka - podkreśliła, odnosząc się do najmłodszych wyborców w Polsce. - Jeśli rządząca partia zacznie się rozpędzać, odbierze dostęp do wolności słowa. Słyszymy już o kuriozalnym pomyśle, że każdy kto będzie próbował zajmować się edukacją seksualną, będzie zagrożony trzema latami więzienia. To absurd - oceniła Maja Ostaszewska. Aktorka stwierdziła, że po wyborach wróci też temat zaostrzania ustawy antyaborcyjnej i zabierania praw do decydowania o sobie, a, jak zaznaczyła, dla młodych kobiet to bardzo ważne.