Nadal, w bardzo ograniczonym rozkładzie, latają samoloty do Wielkiej Brytanii. Z tym, że jak podał wtorkowy „The Times” lada dzień od przylatujących będą wymagane negatywne wyniki testów na COVID-19. Z Polski lata głównie Wizz Air, sporadycznie LOT i British Airways. W poniedziałek, 4 stycznia LOT odwołał połączenie. We wtorek, 5 stycznia polecieli tylko Węgrzy wywożąc pasażerów, którzy przylecieli do Polski na święta. Na 6 stycznia nie ma zapowiedzianych jakichkolwiek rejsów.
Czytaj także: Wielka Brytania na liście kierunków zakazanych do stycznia
To nie są połączenia opłacalne w sytuacji, kiedy do naszego kraju nie mogą z Wlk Brytanii przylatywać jacykolwiek pasażerowie. — Do Polski z Londynu latamy tylko na pusto — przyznaje Krzysztof Moczulski, rzecznik prasowy LOT-u. Nie jest to opłacalne, ale wymaga tego sytuacja, w której samoloty i tak muszą latać, tak samo jak i piloci, którzy w ten sposób utrzymują wszystkie swoje uprawnienia.
EasyJet drastycznie ograniczył siatkę. Wycofał się z lotów między głównymi miastami brytyjskimi i „wybranymi portami zagranicznymi”. TUI odwołał wszystkie wycieczki z Wlk Brytanii do połowy lutego, czyli do czasu kiedy ma zakończyć się obecny brytyjski lockdown. A latał na St Lucię, Arubę i do Punta Cana. Nna razie jakiekolwiek wyjazdy turystyczne zostały zakazane. Ryanair jeszcze przed ostatnimi restrykcjami zredukował swoją brytyjską siatkę o dwie trzecie. British Airways właśnie analizuje swoje plany na czas lockdownu.
Rzeczniczka Wizz Aira, która niedawno informowała o planach nowych baz na Wyspach teraz mówi, że właśnie trwa przegląd połączeń i analizy które z nich są uzasadnione w obliczy ograniczonego gwałtownie popytu. Wygląda to kiepsko w sytuacji, kiedy nowa mutacja wirusa COVID-19 wydaje się wyjątkowo zjadliwa, więc z planami rozwojowymi raczej przyjdzie poczekać przynajmniej do połowy lutego, bo zdaniem premiera Borisa Johnsona wtedy szczepienia powinny zatrzymać pandemię.