Dostaliśmy tuzin lepszych i gorszych biografii – m.in. Góreckiego, Kantora, Kuronia, Jarockiego. Do wyboru, do koloru, a tylko biografii kobiet jak na lekarstwo. I choć udał się Magdalenie Grzebałkowskiej „Komeda", a Aleksandrowi Kaczorowskiemu „Ota Pavel", to chyba tylko „Herbert" Andrzeja Franaszka był wydarzeniem porównywalnym do ubiegłorocznego „Gombrowicza" Klementyny Suchanow.
Co jeszcze? Kolejne kryminały solidnych jak zawsze Marka Krajewskiego, Mariusza Czubaja, Wojciecha Chmielarza oraz długich zastępów aspirujących do ich poziomu średniaków i niemałej liczby grafomanów.
Ale w większości – powtórka z rozrywki. Doczekaliśmy się nowej książki o blokowiskach Beaty Chomątowskiej, nowego Krzysztofa Vargi o Węgrzech, nowego Pilcha jak zwykle o nim samym, nowych esejów o winach Marka Bieńczyka oraz powieści Wiesława Myśliwskiego, nad którą wszyscy tradycyjnie z uznaniem pokiwali głowami, ale przeczytali tylko nieliczni. Zwyczajowo Dorota Masłowska napisała kolejną niepowieść do wystawiania/śpiewania/ rysowania (niepotrzebne skreślić), a Ziemowit Szczerek znów wyzłośliwiał się na temat polskiego kołtuna i neosarmatyzmu.
Morze przeciętności
Jedźmy dalej wyrobioną koleiną. Kolejna książka wydana przez Krytykę Polityczną o emancypacji kobiet w dawnej RP, a z drugiej strony biograficzna proza o Piłsudskim („Sybir" Tomasza Łysiaka).
Nie zapominajmy też o non-fiction. Były polskie reportaże o Grenlandii, Naddniestrzu, Turcji i dwa, które warto polecić z tytułu. Znakomity „Buran" Wojciecha Góreckiego o dawnych republikach azjatyckich ZSRR. Drugi to „Błoto słodsze niż miód", w którym Małgorzata Rejmer sportretowała Albanię z czasów komuny.