Wielu o tym mówiło z nadzieją, wierzyło już mniej. Bo z jednej strony Nobel to rodzaj świeckiej kanonizacji – kojarzy się z siwymi włosami i raczej nie z kobietą, gdyż od 1901 r. uhonorowano do dziś tylko 14 autorek. Z drugiej strony kiedy, jeśli nie teraz?
Czytaj także:
Uniwersalne filmy w obronie słabszych
Aktorski debiut dramatopisarki
W roku, w którym Akademia Szwedzka przyznać miała dwie nagrody i co najmniej jedną musiała dać kobiecie, najlepiej zaangażowanej w doniosłe tematy społeczne. Szwedzi przecież walczyli o przetrwanie, musieli odzyskać twarz po tym, jak okazało się, że wewnątrz sztokholmskiej elity noblowskiej grasował szkodnik – „mężczyzna, który nienawidził kobiet", dziś już odsiadujący karę więzienia za przestępstwa seksualne.
Witaj w klubie
Tokarczuk trafiła w swój moment. Wywiady i artykuły w światowej prasie, a przede wszystkim znakomite recenzje przetłumaczonych niedawno „Biegunów" i „Prowadź swój pług przez kości umarłych". Pierwsza powieść interpretowana była przez zachodnich krytyków jako deklaracja otwartości i fascynacji różnymi kulturami traktowanymi równorzędnie. Z kolei „Prowadź swój pług..." czytany jest jako manifest ekologiczno-feministyczny. Wymierzony przeciwko patriarchalnemu porządkowi, gdzie władzę sprawuje brutalny mężczyzna, celując strzelbą w słabsze istoty.
Za „Biegunów" dostała w 2018 r. nagrodę International Man Booker Prize i tym samym weszła do pierwszej ligi międzynarodowych pisarzy. W 2019 r. zdobyła kolejną nominację za „Prowadź swój pług...". Nagrody drugi raz z rzędu nie mogła zdobyć, ale ponowna nominacja potwierdzała: Witaj w klubie najlepszych!
Kolejnym szczeblem był właśnie Nobel. Bo jeśli obie te książki docenili zachodni krytycy, to zachwyci ich też przekład nowszej powieści pisarki – „Ksiąg Jakubowych", opowiadających o XVIII-wiecznej sekcie Żydów na Podolu, którzy pod przywództwem Jakuba Franka przechodzili na chrześcijaństwo.
Nobel za pięć, dziesięć lat, pewnie – mówili nawet sceptyczni wobec Tokarczuk krytycy. Ale że tak szybko? Jednak zaskoczenie.
Wcześniej po angielsku ukazały się jej „Dom dzienny, dom nocny" (2003) oraz „Prawiek i inne czasy" (2010), obie w przekładzie Antonii Lloyd-Jones – Brytyjki, która wraz z tłumaczami z innych języków jest cichym udziałowcem tego sukcesu.
Wciąż w drodze
Urodziła się w 1962 r. w Sulechowie (obecnie województwo lubuskie). W Warszawie skończyła studia na Wydziale Psychologii UW, potem pracowała w swoim zawodzie we Wrocławiu i Wałbrzychu. Po pierwszych sukcesach całkowicie oddała się pisaniu i zamieszkała w Nowej Rudzie w Kotlinie Kłodzkiej. Dziś bardzo dużo podróżuje – jeździ na spotkania autorskie i korzysta ze stypendiów, ciągle w drodze. Wieść o Noblu zastała ją w Niemczech.
Debiutowała w 1979 r. opowiadaniami w czasopiśmie „Na Przełaj", ale pierwszą powieść wydała dopiero 14 lat później – „Podróż ludzi Księgi". Od tamtej pory napisała ich w sumie osiem. Ma w dorobku także trzy zbiory opowiadań i dwie książki eseistyczne.
Jej ostatnie premiery opublikowane w Wydawnictwie Literackim to chłodno przyjęty przez krytykę zbiór nowel „Opowiadania bizarne" (2018) oraz monumentalne „Księgi Jakubowe", za które w 2015 r. odebrała po raz drugi w karierze literacką nagrodę Nike. Po raz pierwszy zdobyła ją za „Biegunów" w 2008 r.
Jej twórczość z początku kojarzono z estetyką realizmu magicznego, ale Tokarczuk szybko stworzyła dla siebie osobną kategorię prozatorską. Sięgała po lokalną mitologię, zapomniane języki, wierzenia, tożsamości etniczne i religijne. Ta literatura wymaga od czytelnika zaufania, cierpliwości, a także otwartości na świat. Także ten niematerialny. Ale jednocześnie jest to twórczość bardzo różnorodna.
Oprócz zawieszonych między światami i językami „Domu dziennego, domu nocnego", „Prawieku i innych czasów" czy „Biegunów", Tokarczuk ma również w dorobku dość przystępną czytelniczo powieść historyczną w postaci „Ksiąg Jakubowych", a także quasi-kryminał, w którym pisarka zdekonstruowała gatunek, czyniąc główną bohaterką starszą kobietę walczącą z myśliwymi. W eseistyce najbardziej udaną próbą była „Lalka i perła", gdzie skupiła się na arcydziele Prusa.
Swój światopogląd wyrażała nie tylko w literaturze, ale także w wywiadach, felietonach i aktywnej działalności m.in. w partii Zielonych. Przez pewien czas była także blisko związana z redakcją lewicowej „Krytyki Politycznej".
Już nie wypada
Jak zwykle w uzasadnieniu nagrody dostaliśmy od Szwedów poetycki kalambur: „Za wyobraźnię narracyjną, która wraz z encyklopedyczną pasją autorki zamienia przekraczanie granic w odrębny rodzaj istnienia". Ekspertów zmyliły zapowiedzi nowego przewodniczącego Komitetu Noblowskiego Andersa Olssona, który stwierdził niedawno, że dotychczasowa perspektywa akademii była zbyt „europocentryczna".
W zagranicznych triumfach Oldze Tokarczuk nie mogła zaszkodzić aura pisarki wyklętej w ojczyźnie przez narodowców i prawicowy rząd. Po nagrodzie Bookera brytyjski „Guardian" pisał o wzburzeniu, jakie na polskiej prawicy wywołały wypowiedzi pisarki z 2014 r. na temat historii Żydów w Polsce, a także przytaczał krytyczne opinie na temat „Pokotu" („antychrześcijański" i „eko-terrorystyczny" film), ekranizacji jej powieści.
Powtarzano też informację, że wydawca zatrudniał w 2014 r. ochroniarzy dbających o bezpieczeństwo pisarki, gdyż otrzymywała pogróżki. A „New Yorker" w sierpniu 2019 r. zatytułował artykuł-sylwetkę pisarki: „Powieści Olgi Tokarczuk przeciwko nacjonalizmowi".
Z tym sekowaniem przez rząd to jednak przesada, bo pisarka była w ostatnich latach promowana przez polskie instytucje kultury nie gorzej niż inni twórcy. Ciekawostką jest, że sam Jarosław Kaczyński chwalił się w 2016 r., że jest w trakcie lektury „Ksiąg Jakubowych".
Ale politycy prawicy nie pomagają. Po informacji o Noblu obficie cytowano wypowiedzi wicepremiera i ministra kultury Piotra Glińskiego, który lekceważąco mówił o twórczości Tokarczuk. I choć wicepremier próbował potem elegancko wybrnąć, zobowiązując się, że „powróci do niedokończonych wcześniej lektur noblistki", to internet aż bulgotał od komentarzy natury ideologiczno-partyjnej.
Co bardziej zapalczywi publicyści i politycy z obu stron barykady po raz wtóry dowiedli, że kultura interesuje ich głównie jako pałka na przeciwników. Spróbujmy to zignorować i doceńmy gigantyczny indywidualny sukces polskiej pisarki oraz jej tłumaczy. I najlepiej sięgnijmy do jej prozy, by samemu sobie wyrobić zdanie. Tym bardziej że od dziś już nie wypada nie znać książek Olgi Tokarczuk.