Polska noblistka, stwierdzając w grudniu 2019 roku w Sztokholmie, że nie mamy jeszcze gotowych narracji na ultraszybkie przemiany, oznajmiała, że „coś jest ze światem nie tak". Jednym z wątków noblowskiego wystąpienia pod tytułem „Czuły narrator" był zapowiadający globalizację efekt motyla.
Dziwna normalność
Tokarczuk podała przykład portu Palos w Hiszpanii, skąd 3 sierpnia 1492 roku odpłynęła „Santa Maria", dowodzona przez Krzysztofa Kolumba. Nieduża karawela wywołała gigantyczną lawinę, która doprowadziła do śmierci 56 milionów rdzennych Amerykanów. „Europejczycy nieświadomie przywieźli ze sobą śmiertelne prezenty – choroby i bakterie, na które rodowici mieszkańcy Ameryki nie byli odporni" – mówiła noblistka. Wniosek dowodu, wzmocniony licznymi przykładami, przekonuje, że „jesteśmy wszyscy – my, rośliny zwierzęta, przedmioty – zanurzeni w jednej przestrzeni, którą rządzą prawa fizyczne".
Nie minęły trzy miesiące i polska noblistka została zaproszona przez „Frankfurter Allgemeine Zeitung", by zdiagnozować wspomniane „coś jest nie tak", które zdążyło przybrać konkretną formę pandemii.
Ponieważ wielu politycznych komentatorów zainteresowały głównie opinie noblistki związane z Unią Europejską – wyrywane z kontekstu – postanowiła udostępnić tekst po polsku na swojej stronie FB. Dziś ma już ponad 30 tysięcy polubień i ponad 20 tysięcy udostępnień.
Tekst, rozpoczęty opisem widzianej z okna morwy, karmiącej latem dziesiątki ptasich rodzin, oparty jest kontraście dawnego dostatku i dzisiejszej pustki, co może mieć jednak działanie oczyszczające. „Dla mnie już od dłuższego czasu świata było za dużo. Za dużo, za szybko, za głośno. Nie mam więc »traumy odosobnienia« i nie cierpię z tego powodu, że nie spotykam się z ludźmi. Nie żałuję, że zamknęli kina, jest mi obojętne, że nieczynne są galerie handlowe. Martwię się tylko, kiedy pomyślę o tych wszystkich, którzy stracili pracę. Kiedy dowiedziałam się o zapobiegawczej kwarantannie, poczułam coś w rodzaju ulgi i wiem, że wielu ludzi czuje podobnie, choć się tego wstydzi. Moja introwersja, długo zduszana i maltretowana dyktatem nadaktywnych ekstrawertyków, otrzepała się i wyszła z szafy".