Brak możliwości odmowy nakazu pracy przy zwalczaniu epidemii koronawirusa miał zakładać poselski projekt ustawy o ochronie zdrowia, który do Sejmu miał wpłynąć jeszcze w czwartek. Ustawę zapowiedział w rozmowie z Radiem Wnet wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki, tłumacząc, że rząd nie może pozwolić na to, że „wielu lekarzy będzie unikać wsparcia służby zdrowia". Powoływał się na „niechęć części środowiska, instytucji, organizacji lekarskich do wsparcia działań przeciwko pandemii".
Nie leżą w hamakach
Jeden z polityków partii związany z ochroną zdrowia dodaje, że wewnątrz ugrupowania ścierają się dwie koncepcje: – Młodzi, wśród których są członkowie gabinetu politycznego byłego ministra zdrowia Konstantego Radziwiłła, szykują bat na lekarzy i przepisy dyscyplinujące tych, którzy odmawiają przyjęcia nakazu wojewodów do stawienia się w szpitalu czy domu pomocy społecznej. Starsi są zwolennikami miękkiego podejścia z odwoływaniem się do powołania i zasad etycznych. W obu przypadkach rozważane są duże dodatki za pracę przy Covid-19. Medycy zostaną do niej przymuszeni, ale za odpowiednią opłatą – mówi nam polityk.
Czytaj także: Rząd zapowiada klauzulę „dobrego Samarytanina”. O co chodzi?
A osoba związana z kierownictwem PiS tłumaczy: – W partii panuje przekonanie, że lekarze uchylają się od pracy w szpitalach covidowych i nie odbierają nakazów wysłanych przez wojewodów ze względu na niechęć do partii rządzącej. Traktowane jest to jako manifest polityczny.
Lekarzy oburza takie podejście: – To argumentacja tak podła i niska, że trudno ją komentować. Nikt z nas nie jest tak niechętny PiS-owi, by manifestować to niechęcią do drugiego człowieka – mówi dr Piotr Watoła, wiceprzewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy (OZZL). I dodaje, że jeśli lekarze nie przyjmują nakazów pracy w szpitalach covidowych wydawanych przez wojewodów, to dlatego, że nie chcą zostawiać swoich pacjentów. – W kraju, w którym na tysiąc mieszkańców przypada 2,2 lekarza, nikt nie jest bezrobotny i nie leży na hamaku. Wojewodowie wysyłają nakazy do lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej (POZ), mających pod opieką kilka tysięcy pacjentów z chorobami, jakie również prowadzą do śmierci – zauważa dr Watoła.